Prokuratura w Piotrkowie Trybunalskim prowadzi śledztwo ws. spowodowania katastrofy kolejowej w miejscowości Baby. Śledczy zabezpieczyli m.in. rejestratory z lokomotywy i zapisy rozmów między maszynistą a pracownikiem nastawni. Według nieoficjalnych informacji, pociąg mógł jechać z prędkością nawet 120 kilometrów na godzinę.

Po torze głównym można jechać w tym miejscu z taka prędkością, ale skład, który się wykoleił, wjeżdżał z toru bocznego. Dlatego powinien poruszać się znacznie wolniej.

Piotrkowska prokuratura już wczoraj rozpoczęła śledztwo ws. spowodowania katastrofy kolejowej. Grozi za to kara do 12 lat więzienia. Oględziny na miejscu prowadziło kilku prokuratorów. Śledczy ustalają przyczyny katastrofy i ewentualnie osoby odpowiedzialne za doprowadzenie do wypadku.

Jak powiedział rzecznik piotrkowskiej prokuratury okręgowej Witold Błaszczyk, zabezpieczono podstawowy materiał dowodowy ma miejscu zdarzenia - m.in. rejestratory z lokomotywy. Zabezpieczono także zapisy rozmów między maszynistą a pracownikiem nastawni i rejestratory uruchamiania świateł wskazujących na konieczność ograniczenia prędkości na danym odcinku. To podstawowe dowody, które mam nadzieję pozwolą ustalić okoliczności zdarzenia - powiedział Błaszczyk. Maszynista pociągu został zatrzymany do wyjaśnienia.

Do wypadku doszło w piątek ok. godz. 16.15. Wykoleił się pociąg pasażerski TLK relacji Warszawa Wschodnia - Katowice o numerze 14101. Jechało nim około 280 pasażerów. W torów wypadła lokomotywa i cztery wagony. W katastrofie zginęła 1 osoba, 81 zostało poszkodowanych. 26 osób nadal jest w szpitalach.