Jeśli ktoś zapytałby mnie dziś o definicję muzyki filmowej, odpowiedziałabym jednym słowem – Desplat. Alexandre Desplat. Magda Miśka-Jackowska z RMF Classic typuje muzycznego zwycięzcę Oscara.

Przyznaję - to nie była miłość od pierwszego słuchania. Ale wielki talent, wrażliwość, muzykalność, styl i umiejętność transformacji francuskiego kompozytora uwodziły mnie latami i w końcu uwiodły. Przed napisaniem muzyki do "Dziewczyny z perłą" (2003 rok), której po prostu nie dało się nie zauważyć, Desplat miał na koncie już kilkadziesiąt ścieżek. Mam głód ich nadrobienia, bo każdy jego pomysł na muzykę jest dla mnie pięknym odkryciem. Potem były kolejne wielkie sukcesy: "Malowany welon", "Królowa", "Ostrożnie, pożądanie", "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona", "Fantastyczny Pan Lis", "Jak zostać królem", "Autor widmo", "Operacja Argo", "Tajemnica Filomeny", aż po "Grę tajemnic" i "The Grand Budapest Hotel". Choć wymieniać można znacznie dłużej. Te dwa ostatnie tytuły uzupełniły listę 8 w sumie nominacji do nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej. W tym roku słynny nominowany Desplat ma tę przewagę nad pozostałymi kompozytorami, że nominacje ma dwie.

Gdybym była Akademią... nagrodziłabym "Grę tajemnic". Biorę pełną odpowiedzialność za te słowa - żadna z pozostałych nominowanych ścieżek nie zaspokaja tylu filmowych apetytów. Po pierwsze - świetnie gra z filmem. Ale tę sztukę Desplat opanował do perfekcji. Jego muzyka jest dość charakterystyczna (i często dziś kopiowana!), rozpoznamy ją błyskawicznie i to właśnie dzięki pewnej konsekwencji w wykorzystaniu melodii głównego tematu, wariacjach i bogatej instrumentacji jego kompozycje tak świetnie zgrywają się z obrazem. Po drugie - instrumenty. Nie tylko fortepian. Kapitalne smyczki, dęte na drugim planie, ale przedstawione w taki sposób, że dobre ucho wychwyci, jak kradną show instrumentom z planu pierwszego. Po trzecie - melodie. Współczesnemu światu brakuje melodystów z prawdziwego zdarzenia i każdy taki przypadek warto zaznaczyć. I wreszcie - czymże jest kino, jak nie baśnią? Czasem boleśnie smutną, czasem cudownie wzruszającą. Jeśli rację ma Quentin Tarantino mówiąc, że dobra muzyka potrafi podnieść scenę o kilka pięter, to muzyka Desplat wynosi film z szarej, codziennej rzeczywistości w zupełnie inny  świat. A czy nie tego właśnie chcemy, idąc do kina?

"Gra tajemnic" ma wszystkie najlepsze cechy muzyki francuskiego twórcy i jeszcze "to coś", co sprawia, że doskonale istnieje również poza obrazem. Niepokoi i wzrusza, zaskakuje brzmieniem i uzależnia.

Zastanawiam się nad fenomenem Alexandre’a Desplat. Co go tak pięknie ukształtowało? Może francuska elegancja i klasa ojca w niezwykłym połączeniu z greckim słońcem rodzinnego kraju matki? Tak czy inaczej, jest to połączenie na miarę Oscara.

Hans Zimmer - “Interstellar"

Gary Yershon - “Mr. Turner"

Jóhann Jóhannsson - “Teoria wszystkiego"

Alexandre Desplat - "The Grand Budapest Hotel"

Alexandre Desplat - "Gra tajemnic"

Magda Miśka-Jackowska, RMF Classic