W swoim pragnieniu znalezienia jakiegokolwiek powodu do przerzucenia części odpowiedzialności za katastrofę Tu-154M na stronę rosyjską Polacy cały czas wymyślają coś nowego - napisał dziennik "Izwiestija". Rosyjska gazeta pisze o tym, informując o pobycie w Moskwie dwóch prokuratorów wojskowych z Polski, którzy zapoznają się z materiałami dochodzenia, jakie w sprawie katastrofy smoleńskiej prowadzi Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej.

W swoim pragnieniu znalezienia jakiegokolwiek powodu do przerzucenia części odpowiedzialności za to, co się wydarzyło, na stronę rosyjską nasi sąsiedzi cały czas wymyślają coś nowego. Najpierw wbrew wszelkim pisanym i niepisanym regułom publikują fragmenty stenogramów rozmów kontrolerów lotów. Później planują odtworzenie lotu prezydenckiej maszyny przy użyciu swojego ostatniego Tu-154M, w którym nieoczekiwanie dochodzi do tajemniczych awarii - wyliczają "Izwiestija".

Gazeta zaznacza, że usterki w samolocie aż o sześć tygodni przesuwają wręczenie premierowi Donaldowi Tuskowi raportu polskiej komisji.

Natomiast teraz - jak oświadczył prokurator generalny Polski Andrzej Seremet - polscy śledczy są zadowoleni z rezultatów przesłuchań. Jednak po ośmiu godzinach nieprzerwanej rozmowy z kontrolerami lotów pozostały im uzupełniające pytania do Wiktora Ryżenki i Pawła Plusnina - konstatują "Izwiestija".

Zajmujący się śledztwem w sprawie katastrofy Tu-154M polscy prokuratorzy wojskowi - podpułkownik Karol Kopczyk i major Jarosław Sej - pracują w Moskwie od 2 lutego. Celem ich pobytu jest zapoznanie się ze zgromadzonym w toku rosyjskiego śledztwa materiałem dowodowym oraz udział w przesłuchaniach świadków.