Stan i przygotowanie lotniska w Smoleńsku były na tyle niezadowalające, że Rosjanie nie powinni wyrazić zgody na lądowanie polskiego Tu-154 - wynika z uwag strony polskiej do projektu raportu MAK.

W polskim stanowisku, które opublikowano razem z końcowym raportem MAK, zwrócono uwagę m.in. na to, że lotnisko w Smoleńsku "nie zapewniało bezpieczeństwa w zakresie ratownictwa i ochrony przeciwpożarowej" w przypadku lądowania samolotu wielkości Tu-154. Jak napisano, w projekcie swego raportu MAK nie zawarł m.in. informacji o siłach i środkach potrzebnych do zabezpieczenia przeciwpożarowego lotniska, cechach technicznych i operacyjnych pojazdów ratowniczych, kwalifikacjach ratowników oraz stanie dróg i bram pożarowych.

Zwrócono również uwagę na fakt, że mimo iż w czasie, gdy miało dojść do lądowania, warunki meteorologicznie na lotnisku wyraźnie się pogarszały, nie ma informacji, by ogłoszono podwyższoną gotowość bojową dla jednostek ratowniczych. Dyżurny Regionalnej Bazy Poszukiwawczo-Ratowniczej, jak zaznaczają członkowie polskiej komisji, dopiero 2 minuty po katastrofie wydał rozkaz wyjazdu dla zmiany. "Dla strony polskiej jest niedopuszczalne aby obsada SKL (Stanowiska Kierowania Lotami na lotnisku Smoleńsk "Północ"), mając świadomość, że samolot Tu-154 +upadł+, nie ogłosiła natychmiastowego alarmu dla całości jednostek ratowniczych znajdujących się na lotnisku oraz nie przekazała informacji o wypadku do jednostek ratowniczych okręgu smoleńskiego" - zaznaczono w polskim stanowisku.

Eksperci podkreślili też, że nie ma informacji, czy na lotnisku był zespół ratownictwa medycznego. Wiadomo natomiast - jak dodali w swej opinii - że pierwsi ratownicy medyczni dotarli na miejsce katastrofy po 17 minutach, a siedem karetek pogotowia dopiero po 29 minutach.

W opinii do projektu zaznaczono, że już 25 marca 2010 r., w trakcie oblotu lotniska stwierdzono niesprawność środków obiektywnej kontroli (chodzi o radar naprowadzający - PAP), mimo to nieprawidłowości te nie zostały usunięte. "Zdaniem strony polskiej zły stan techniczny urządzeń świetlnych miał negatywny wpływ na możliwość nawiązania kontaktu wzrokowego ze światłami i określenia pozycji względem terenu przez załogi statków powietrznych" - dodano.

Polscy eksperci odnieśli się również do informacji zawartych w raporcie MAK, że zarówno kierownik lotów, jak i kierownik strefy lądowania, bezpośrednio kierujący ruchem powietrznym, przeszli przed dyżurem badania medyczne (chodziło m.in. o to, czy nie byli pod wpływem alkoholu - PAP). W swoich uwagach polska komisja zwróciła uwagę, że w pierwszym przesłuchaniu kierownik strefy lądowania zeznał, iż nie poddał się badaniu "ponieważ punkt medyczny był nieczynny", a w książce przeglądów medycznych wprowadzano odręcznie korekty dat.