MAK uwzględnił jedynie niewielką część uwag zgłoszonych przez polską stronę do rosyjskiego projektu raportu w sprawie katastrofy 10 kwietnia. Polskie stanowisko dołączone do dokumentu końcowego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego ma 148 stron. Zawiera też 20-stronicowy wykaz materiałów, o które prosiliśmy Rosjan: z adnotacją czy zostały one udostępnione czy też nie. MAK poinformował, że w raporcie uwzględnił ok. 20-25 naszych uwag.

Lista zastrzeżeń polskich ekspertów dotyczy trzech podstawowych sfer: sposobu w jaki Rosjanie współpracowali z polską komisją i akredytowanym przy niej naszym przedstawicielem, przygotowania smoleńskiego lotniska do przyjmowania samolotów o statusie HEAD i zachowań zarówno wieży kontrolnej jak i obsługi lotniska przed i po katastrofie.

Komisja szefa MSWiA Jerzego Millera przytacza kilkadziesiąt niezrealizowanych przez Rosjan próśb o przekazanie dokumentów które pomogłyby w śledztwie. Stwierdza, że stan smoleńskiego lotniska powinien wykluczać rosyjską zgodę na lądowanie maszyny z prezydentem na pokładzie oraz bardzo krytycznie opisuje zachowanie kontrolerów lotu. W uwagach komisji mowa jest o tym, że przed lądowaniem tupolewa kontroler, który sprowadzał polski samolot poinformował pułkownika nadzorującego pracę wieży, że chce przerwać podejście polskiej maszyny o odesłać ją na któreś z lotnisk zapasowych. W odpowiedzi usłyszał rozkaz który brzmiał: "doprowadzamy do 100 metrów, 100 metrów i koniec rozmowy".

Polska w swoich uwagach do projektu raportu wnosiła o ponowne sformułowanie przyczyn i okoliczności katastrofy Tu-154.

Zdaniem polskich ekspertów część z przedstawionych przez stronę rosyjską przyczyn wypadku nie ma potwierdzenia w faktach. Zdaniem polskich ekspertów zaproponowane w przesłanym Polsce projekcie raportu przyczyny i okoliczności katastrofy nie obejmują wszystkich czynników, które miały na nią wpływ. Cześć z tych zaś, które zostały zawarte w raporcie MAK - jak zaznaczono w polskim stanowisku - "nie znajduje potwierdzenia w faktach, nie jest wystarczająco uzasadniona w analizie lub ich analiza nie jest przeprowadzona właściwie".

Zobacz również:

Jedna z uwag Polski do projektu raportu końcowego MAK stwierdza, że Rosjanie nie powinni byli wydać zgody na lot polskiego samolotu bez rosyjskiego lidera - nawigatora znającego lotnisko docelowe.

W ocenie strony polskiej zezwolenie na wykonanie lotu przy niespełnieniu wymagania sformułowanego w punkcie 3.9 AIP (Zbiorze Informacji Lotniczych Federacji Rosyjskiej - PAP) nie może być usprawiedliwione otrzymaną od 36 splt (Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego-PAP) rezygnacją z obecności lidera na pokładzie samolotów - stwierdza jedna z uwag pod adresem Rosji.

Polskie uwagi kwestionują też słowa z projektu raportu MAK, o tym, że przygotowanie dowódcy samolotu kapitana Arkadiusza Protasiuka do lotów międzynarodowych budzi wątpliwości. W uwagach stwierdzono też, że MAK bezzasadnie podważa wiarygodność szkolenia w ośrodku PLL LOT, jakie w 2005 r. odbył Protasiuk.

Z polskiego dokumentu wynika również, że Rosjanie nie przekazali tuż przed startem Tu-154 ostrzeżenia o wystąpieniu na lotnisku w Smoleńsku warunków uniemożliwiających lądowanie.

To jeden z czynników, jaki zdaniem polskich ekspertów, mógł mieć wpływ na katastrofę smoleńską, a którego nie uwzględniono w projekcie raportu MAK.

Kolejna polska uwaga dotyczy pominięcia w projekcie raportu MAK sprawy kontrolera lotu Nikołaja Krasnokutskiego, "co może świadczyć o chęci ukrycia niedociągnięć w procesie decyzyjnym na lotnisku". A to on "powinien przekazywać do nadrzędnych stanowisk kierowania ruchem lotniczym informacje o tym, że warunki atmosferyczne na lotnisku Smoleńsk pogorszyły się poniżej minimum lotniska". Zdaniem polskich ekspertów to Krasnokutski powinien też "otrzymać z odpowiedniego stanowiska jednoznaczną decyzję o dalszym postępowaniu mającym zapewnić bezpieczeństwo lotu samolotu o statusie szczególnie ważnym". Według polskiego dokumentu, "brak w raporcie analizy wykonywanych przez tego kontrolera czynności może świadczyć o chęci krycia niedociągnięć w procesie decyzyjnym na nadrzędnych stanowiskach kierowania ruchem lotniczym".

W projekcie raportu MAK napisał o Krasnokutskim, że był on zaangażowany w koordynację i kontrolę pracy wszystkich służb lotniska i nie brał udziału w kierowaniu ruchem lotniczym. Według strony polskiej - co przyznaje też sam projekt MAK - słychać jednak jego słowa w rozmowie z załogą Tu-154M, co oznacza, że Krasnokutski "przekroczył swoje kompetencje", a ustalenia MAK co do niego są "wzajemnie sprzeczne".

Polscy specjaliści zajęli się również procedurą przerwana kilka metrów nad ziemią próby lądowania samolotu Ił-76.

Według polskich ekspertów, świadczy to o tym, że należało wstrzymać operacje powietrzne na lotnisku w Smoleńsku. Autorzy uwag do projektu raportu MAK powołują się na relacje świadków przerwanego lądowania rosyjskiej maszyny. "Załoga samolotu pierwsze podejście przerwała nad samym pasem wykonując zakręt na niebezpiecznie małej wysokości. Potwierdzeniem tak niskiego odejścia jest zapis rozmów na Stanowisku Kierowania Lotami, gdzie słychać przerażenie w głosach Grupy Kierowania Lotami w związku z zaobserwowaną sytuacją" - napisano.

"Drugie podejście było również nieudane. Z powyższego można wnioskować, że załoga samolotu Ił-76 wykonała podejście poniżej minimów lotniska bez nawiązania we właściwym czasie kontaktu wzrokowego ze środowiskiem drogi startowej". "W analizowanej sytuacji, według przepisów Federalnych Przepisów Lotniczych Wykonywania Lotów w Lotnictwie Państwowym" operacje startów i lądowań na lotnisku Smoleńsk powinny być wstrzymane" - stwierdza polskie stanowisko.