Polska prokuratura nie wie, czy stacja bazowa telefonu satelitarnego z prezydenckiego tupolewa została zniszczona w katastrofie, czy też jest w dyspozycji strony rosyjskiej. My jej nie otrzymaliśmy, mamy część jednej z trzech słuchawek - powiedział prok. Ireneusz Szeląg z WPO, potwierdzając wcześniejsze nieoficjalne informacje.

Szeląg wypowiadał się w czasie posiedzenia sejmowej komisji obrony. Potwierdził, że telefon satelitarny na pokładzie Tu-154 składał się ze stacji bazowej i trzech słuchawek oraz linii faxowej. W Polsce jest jedna z trzech słuchawek.

Telefon satelitarny jako urządzenie nie został przekazany stronie polskiej - oświadczył płk Szeląg, wojskowy prokurator okręgowy w Warszawie podczas czwartkowego posiedzenia sejmowej komisji.

Wcześniej źródło w prokuraturze wojskowej, znające kulisy śledztwa ws. katastrofy w Smoleńsku, informuje, że nieporozumieniem jest mówienie, iż w samolocie Tu-154 było kilka telefonów satelitarnych. Była jedna stacja bazowa i trzy słuchawki. Stacja ma też czwartą linię do obsługi faxu - tłumaczy .

Wczoraj na konferencji MAK w Moskwie szefowa komitetu Tatiana Anodina zapewniła, że Rosjanie przekazują do Polski wszystkie "mobilne środki łączności". Przedstawiciele polskiej prokuratury prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy informowali wcześniej, że telefony komórkowe mają być badane w śledztwie - także z pomocą służb specjalnych.

Już wcześniej informowano, że pewien czas przed katastrofą z pokładu samolotu z telefonu satelitarnego dzwonił prezydent Lech Kaczyński. Rozmawiał z bratem Jarosławem, któremu miał powiedzieć, że niedługo samolot wyląduje w Smoleńsku. Dzwoniła też Izabela Tomaszewska z Kancelarii Prezydenta.

Prokurator generalny Andrzej Seremet mówił przed tygodniem, że nie wie, co się stało z tym telefonem.

W mediach polskich i zagranicznych pojawiła się wiadomość, że Rosjanie, którzy mogli wejść w posiadanie tego telefonu, poznali dzięki niemu "tajne kody" dające możliwość dostępu do tajemnic NATO. Na te doniesienia zareagowała Służba Kontrwywiadu Wojskowego, która zapewniła, że na pokładzie samolotu nie było takich "tajnych kodów" ani innych materiałów tajnych czy kryptograficznych

Miller: Szczegóły badawcze ws. katastrofy objęte zasadą poufności

Szef MSWiA Jerzy Miller, który stoi na czele polskiej komisji badającej okoliczności katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem, udzielał dziś posłom z sejmowej Komisji Obrony Narodowej informacji na temat działań podejmowanych w związku z katastrofą. W posiedzeniu uczestniczył także naczelny prokurator wojskowy płk Krzysztof Parulski. Nie było natomiast prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, który wyjechał służbowo do Hiszpanii.

Komisja bada wypadek, ale nie orzeka o winie, pracuje w trybie niejawnym - powiedział Miller. Jak wyjaśnił, przy mnóstwie pojawiających się hipotez komisja milczy; ale milczy, bo musi, i nie zmieni swojego postępowania, bo nie może.

Ze względu na niejawność proszę, aby mnie nie pytać na temat przebiegu zdarzeń - powiedział Miller.

Dodał, że komisja przyjęła, iż komunikuje się z otoczeniem poprzez oświadczenia. Zaznaczył, że ostatecznym dokumentem z prac będzie raport końcowy, raporty cząstkowe będą zaś ogłaszane przed końcowym opracowaniem.