Bardzo często myślę o tym, kto ponosi odpowiedzialność za katastrofę smoleńską. W tej sprawie wypowiedzą się prokuratura i rządowa komisja - mówi w rozmowie z "Wprost" minister obrony Bogdan Klich. Zaprzecza jednak, by zamierzał sprzedać na "żyletki" drugiego tupolewa. Mimo katastrofy, będzie woził najwyższych urzędników w państwie.

Rząd włożył duże pieniądze w jego modernizację do takiego samego standardu, do jakiego został zmodernizowany tupolew, który rozbił się pod Smoleńskiem. Jest to maszyna sprawna i nowoczesna i nie ma powodów, żebyśmy się jej pozbywali do czasu zakupienia nowych samolotów dla VIP-ów - mówi szef MON. I dlatego - jak dodaje - nie widzi powodu, by nie latali nim najwyżsi urzędnicy w państwie. To jeden z bezpieczniejszych samolotów w Europie - zaznacza.

Pytany o własną polityczną i moralną odpowiedzialność za tę katastrofę przypomina, że organizatorem tej wizyty była Kancelaria Prezydenta. Odnosząc się zaś do swej przyszłości politycznej podkreśla, że jako minister obrony narodowej musi zachować zimną krew. Swoje emocje rezerwuję dla siebie i dla swojej rodziny. Oni najlepiej wiedzą, jakie uczucia mi towarzyszą.

Jego zdaniem, Ludwik Dorn i twórca GROM-u, gen. Sławomir Petelicki, którzy wysłali listy do premiera, z żądaniem jego dymisji, próbują zaistnieć politycznie jego kosztem. Często posługują się insynuacją, aby pokazać się w mediach. Nigdy natomiast nie mówią "przepraszam", gdy obala się ich zarzuty - ocenia.