Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych potwierdza wcześniejsze informacje RMF FM o ucieczce polskiego żołnierza na Białoruś. "Emil Czeczko sprawiał problemy, mimo to przełożeni starali się mu pomagać” – powiedział Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych generał Tomasz Piotrowski. Mundurowy, który zdezerterował, w wywiadach dla białoruskiej telewizji szkaluje Polskę. Minister Mariusz Błaszczak po południu odwołał ze stanowisk przełożonych żołnierza.

Polski żołnierz stacjonujący na granicy, porzucił służbę i uciekł na Białoruś. Białoruski Państwowy Komitet Graniczny przekazał, że to urodzony w 1996 roku Emil Czeczko. Należał do 11. Mazurskiego Pułku Artylerii 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej.



Mamy do czynienia z aktem dezercji ze strony obywatela polskiego, który jeszcze do niedawna był żołnierzem polskich Sił Zbrojnych; człowiekiem, który zachował się w sposób bardzo nikczemny - poinformował na konferencji prasowej Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Tomasz Piotrowski.

Wtedy, kiedy od kilku miesięcy wysiłkiem narastającym od w zasadzie lipca, gdzie rozpoczęliśmy prace inżynieryjne na granicy polsko-białoruskiej, następnie w pełnym współdziałaniu ze strażą graniczną przy ochronie granicy, przy tym narastającym wysiłku okazało się, że jest człowiek, który w swojej nikczemności toczy podwójną grę - mówił dziennikarzom. 

Nie wiadomo, co dokładnie się stało, w którym momencie żołnierz postanowił zrobić coś takiego, czego dokonał wczorajszego popołudnia. Pod pretekstem oddalenia się z posterunku przekroczył granicę z Białorusią. Tam, nie wiemy jeszcze, czy udał się do służb, czy miał jakiekolwiek kontakty z tamtej strony, bo na razie badane wątki na to absolutnie nie wskazywały - przekazał generał. 

Zakładam, że błąkał się gdzieś przez te kilkanaście godzin po terenach Białorusi, dotarł do mediów. Zaczynają do nas docierać różnego rodzaju fragmentaryczne obrazy - dodał.

Wcześniej sprawiał problemy


Generał Piotrowski potwierdził również wcześniejsze ustalenia RMF RM, według których żołnierz już wcześniej sprawiał problemy.

Młody człowiek, który od 2018 roku był żołnierzem Sił Zbrojnych, miał trudną sytuację rodzinną - powiedział gen. Piotrowski.

To nas nie zaskakiwało, dlatego, że bardzo sprytnie tą swoją sytuacją rodzinną grał pokazując, że chce służyć ojczyźnie, że chce sobie w jakiś sposób przy pomocy innych poradzić z tą sytuacją. Przełożeni wykazywali naprawdę duże zrozumienie - dodał.

Przełożeni wyciągali rękę do tego żołnierza, stwarzając mu warunki, aby się rozwijał, aby budował swoją wiedzę, właściwą pozycję w społeczeństwie i przez znakomitą większość czasu udawało się temu młodemu człowiekowi pomagać - argumentował Piotrowski. 

Odwołani przełożeni

Sprawą dezercji zajmują się już m.in. służby wojskowe. Po południu Ministerstwo Obrony Narodowej Poinformowało, że ze stanowisk odwołani zostali przełożeni żołnierza.

"Odwołani zostali dowódca baterii, dowódca plutonu i dowódca 2. dywizjonu w Węgorzewie" - poinformowało MON.

"Dochodzi do ewidentnej manipulacji"

Ucieczka polskiego żołnierza już jest wykorzystywana przez białoruski aparat propagandowy. Pogranicznicy przekazali, że "w związku z brakiem zgody na politykę Polski w sprawie kryzysu migracyjnego oraz praktyki nieludzkiego traktowania uchodźców, żołnierz wystąpił o azyl polityczny w Republice Białorusi".

Białoruskie media przeprowadziły z mężczyzną wywiady. Dziennikarka kanału Biełaruś-1 Ksienija Labiedziewa na kanale Telegram opublikowała zdjęcie z rozmowy z żołnierzem oraz jego kartę identyfikacyjną grupy krwi. 

Na jednym z nagrań żołnierz mówi, że "teraz polskie służby będą się starały zrobić z niego najgorszego człowieka oraz powiedzą, że stwarzał on problemy w wojsku". Miał również wspomnieć o tym, jak "polscy pogranicznicy zastrzelili co najmniej dwóch polskich wolontariuszy". 

Najprawdopodobniej nie chcą przyznać, że o wszystkich rzeczach, zabiegach, które zrobili, żeby żaden żołnierz nie uciekł. Żeby zrobić wszystko, żeby zatuszować całą sprawę. Żeby nie mogli na koniec powiedzieć jednej rzeczy: że jeden im uciekł. Że uciekł i powiedział, co się stało. (...) Teraz co mogą zrobić, to starać się zrobić ze mnie ostatniego najgorszego człowieka - miał powiedzieć polski żołnierz. 

Generał Tomasz Piotrowski na popołudniowym spotkaniu z mediami powiedział jednak, że "już po pierwszych fragmentach nagrania widać, że dochodzi do ewidentnej manipulacji". 

W całym naszym wysiłku zaczyna kreować się obraz jakoby polskie służby, funkcjonariusze straży granicznej, polscy żołnierze, policjanci dopuszczali się jakichkolwiek czynów haniebnych, co jest całkowitą bzdurą - podkreślił generał. 

Żaryn: Uciekinier jest zakładnikiem białoruskich służb

Wiarygodność rozpowszechnianych przez białoruskie mediawypowiedzi polskiego żołnierza, który zbiegł na Białoruś, skomentował wieczorem rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn.

Propagandowe tezy oparte na relacjach i stanowisku żołnierza, który opuścił miejsce służby i zbiegł na stronę przeciwnika, nie mają żadnej wiarygodności. Sytuacja prawna uciekiniera sprawia, że jest on zakładnikiem białoruskich służb - uciekł do agresora w chwili, gdy ten agresor atakuje jego ojczyznę - ocenił rzecznik w rozmowie z Polską Agencją Prasową.

Według Żaryna żołnierz będzie próbował obecnie podejmować działania, które uchronią go przed odpowiedzialnością karną.

Żołnierz, o którym mowa, miał już wcześniej problemy z prawem, w tym związane z przejawami agresji i miał odejść z armii. Obecnie jego sytuację pogarsza fakt, iż czyny przez niego popełnione muszą być traktowane jako akt dezercji - zagrożony karą do lat 10 pozbawienia wolności - przypomniał.

Słowa dezertera są warte tyle samo, co tezy o wolności i swobodach na Białorusi - dodał.

Po stanie wyjątkowym

Od początku roku straż graniczna zanotowała kilkadziesiąt tysięcy prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej. Wszystko przez działania reżimu Alaksandra Łukaszenki, który sprowadzał migrantów z Bliskiego Wschodu, a następnie wysyłał ich na granicę. Ma to na celu m.in. wywarcie presji na Unię Europejską, by zrezygnowała z sankcji nałożonych po zeszłorocznych wyborach prezydenckich, które zostały uznane przez międzynarodową społeczność za sfałszowane. 

Od 2 września w związku z presją migracyjną w przygranicznym pasie z Białorusią obowiązywał stan wyjątkowy. Został on wprowadzony na 30 dni na mocy wydanego na wniosek Rady Ministrów rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy. Sejm zgodził się na przedłużenie stanu wyjątkowego do 30 listopada.

Natomiast od 1 grudnia do 1 marca na mocy rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Kamińskiego na terenie przy granicy z Białorusią obowiązuje zakaz przebywania. Obejmuje on 115 miejscowości województwa podlaskiego i 68 miejscowości województwa lubelskiego.

Wprowadzenie zakazu przebywania w strefie nadgranicznej umożliwia nowelizacja ustawy o ochronie granicy państwowej. Nowelę podpisał prezydent Andrzej Duda.