Aleksander Łukaszenka udzielił godzinnego wywiadu stacji BBC. W rozmowie z Stevem Rosenbergiem, moskiewskim korespondentem stacji przywódca Białorusi przyznał, że "jest absolutnie możliwe, aby jego siły pomogły migrantom przedostać się do Polski". Łukaszenka zaprzeczył jednak, że ludzie ci zostali zaproszeni na Białoruś.

Wywiad na wyłączność odbył się w pałacu prezydenckim w Mińsku. Aleksander Łukaszanka powiedział dziennikarzowi BBC, że nie zapraszał tysięcy migrantów na Białoruś w celu wywoływania kryzysu granicznego.

Może ktoś im (migrantom - przyp. red.) pomógł. Nawet nie będę się temu przyglądał - przyznał polityk.

I szczerze mówiąc, nie chcę, żeby przejeżdżali (migranci - przyp. red.) przez Białoruś - podkreślił.

Przywódca stwierdził, że to "absolutnie możliwe, żeby jego służby pomagały migrantom przedostać się do Polski".

Jesteśmy Słowianami. Mamy serca. Nasze wojska wiedzą, że migranci jadą do Niemiec - powiedział Łukaszenka.

Powiedziałem im, że nie zamierzam zatrzymywać migrantów na granicy, przetrzymywać ich na granicy, a jeśli od teraz nadal będą przyjeżdżać, to i tak ich nie zatrzymam, bo oni nie przyjeżdżają do mojego kraju, oni jadą do waszych. To właśnie miałem na myśli. Ale ja ich tu nie zapraszałem - przekonywał polityk.

Przeprowadzenie przez BBC rozmowy z Łukaszenką skrytykowała Swiatłana Cichanouska, przywódczyni białoruskiej opozycji i jego kontrkandydatka w wyborach prezydenckich z sierpnia 2020 r. W przekazanym przez jej biuro komunikacie napisano, iż ten wywiad jest "udzielaniem głosu dyktatorowi".

Śledź sytuację na granicy minuta po minucie:

Łukaszenka kontra świat

Aleksander Łukaszenka sprawuje władzę na Białorusi od 1994 roku. Jego ponowny wybór na prezydenta w sierpniu 2020 roku został jednak zdyskredytowany przez środowisko międzynarodowe. Opozycja i kraje zachodnie uznaje, że wybory zostały sfałszowane. Doprowadziło to do wielkich protestów na Białorusi.

Unia Europejska i wiele państw oskarża reżim Łukaszenki o wywołanie kryzysu na granicach nie tylko z Polską, ale także z Litwą i Estonią. Chodzi o zorganizowaną akcję sprowadzania migrantów na Białoruś, by ci potem próbowali nielegalnie przekroczyć granicę. Zdaniem Unii Europejskiej i NATO to zemsta dyktatora za poprzednie sankcje wprowadzone m.in. w związku z represjami po wyborach prezydenckich w 2020 roku.

Od 2 września w związku z presją migracyjną w przygranicznym pasie z Białorusią w 183 miejscowościach woj. podlaskiego i lubelskiego obowiązuje stan wyjątkowy. Został on wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy, wydanego na wniosek Rady Ministrów. Sejm zgodził się na przedłużenie stanu wyjątkowego o kolejne 60 dni, do 2 grudnia. 

Do połowy przyszłego roku na odcinku granicy z Białorusią stanie stalowy płot zwieńczony drutem kolczastym i wzbogacony o urządzenia elektroniczne. Zapora o długości 180 km i 5,5 m wysokości powstanie na Podlasiu. Wzdłuż granicy zamontowane będą czujniki ruchu oraz kamery dzienne i nocne. Na terenie Lubelszczyzny naturalną zaporą jest rzeka Bug.