W Glasgow twa szczyt klimatyczny z udziałem 25 tys. delegatów z ponad 120 państw. Tymczasem matka natura przypomina politykom i ekspertom, że nie ma czasu do stracenia. ​Płat śniegu, który przez cały rok nie znika z górnej warstwy gór w Szkocji, wyparował kompletnie. Stało się to po raz ósmy w ciągu 300 lat. Może to być więc przypadek, ale wszystko wskakuje na to, że nim nie jest.

Jeszcze tydzień temu na szczycie Braeriach widziano biały fragment wielkości kartki papieru, a teraz zniknął zupełnie. Miejsce to obserwowane jest przez Szkotów przez pokolenia jako miernik zmian pogodowych, a od niedawna klimatycznych. Uważają, że to objawy tego samego zjawiska, które doprowadza do odłamywania się sporych fragmentów kry na Antarktydzie i wokół Grenlandii, czy przyspiesza topnienie alpejskich lodowców.

Kilkadziesiąt kilometrów na południe w Glasgow, delegacje ponad 100 państw starają się wypracować wspólną strategię walki z globalnym ociepleniem. Znikający kawałek śniegu ze szczytu szkockiej góry jest przypomnieniem, że powinni się spieszyć.

Bardziej naukowo

Według ustaleń brytyjskich ekspertów z narodowego biura meteorologicznego, fale ekstremalnych upałów, które niegdyś nawiedzały kulę ziemską co 10 tys. lat, stają się normą i zdarzają obecnie co trzy lata. Dla ludzi śledzących z uwagą programy informacyjne, nie powinno to być niespodzianką - kataklizmy pogodowe, jakie nawiedziły naszą planetę w ciągu ostatnich kilku lat - susze i pożary - są naprawdę niepokojące.

Eksperci są zdania, że jeśli teraz nie podejmiemy odpowiednich kroków, jeśli szczyt w Glasgow w wymierny sposób nie skłoni państwa emitujących najwięcej gazów cieplarnianych do działania, co roku możemy mieć do czynienia z falami upałów sięgających nawet 50 stopni Celsjusza. Trudno sobie to wyobrazić, ale prognozy przeprowadzane z dostępem do precyzyjnych danych są zastraszające.

Co dalej?

Wystarczy spojrzeć na to, jak świat zmobilizował się do działania w obliczu zagrożenia, jakie stworzył koronawirus, jak szybko podjęto środki zapobiegawcze, jak błyskawicznie przeprowadzono konieczne badania i testy, w końcu w jak niewielkim czasie stworzono szczepionkę i pokonano logistycznie przeszkody związane z jej rozprowadzaniem. 

Wszystko to dlatego, że zagrożenie było widoczne, a śmierć w wyniku zakażenia Covid-19 nie była jakąś odległą prognozą, jaką są nieodwracalne efekty zmian klimatycznych. Oznacza to, że człowiek zdolny jest do wyrzeczeń i działania, musi tylko zmienić sposób myślenia o rodzaju zagrożenia i bardziej myśleć o przyszłych pokoleniach niż o własnym, wygodnym i komfortowym życiu.

Decyzje w Glasgow, choć podejmowane przez oficjalne delegacje, dotyczą nas wszelkich i wszyscy będziemy musieli ponieść ich konsekwencje. Jak zauważają komentatorzy, nie ma magicznej formuły, która rozprawiłaby się bezboleśnie z kryzysem klimatycznym. To my nawarzyliśmy tego piwa i będziemy musieli je wypić.


Opracowanie: