Od jutra nie będzie zapowiadanych limitów pasażerów w komunikacji zbiorowej. Rząd wycofuje się z tego ograniczenia, które miało zakładać 75 procent zajętych miejsc w pociągach, autobusach komunikacji miejskiej czy tramwajach.

Jak relacjonuje nasz reporter Mariusz Piekarski, na taką decyzję wpłynął opór resortu infrastruktury i przewoźników - głównie kolejowych.

Ci przekonywali resort zdrowia, że limit 75 proc. zajętości miejsc jest nie do wyegzekwowania. Jednak rok temu, przy wprowadzaniu podobnych obostrzeń, rząd takimi głosami się nie przejmował.

Nie ma czasu na sprawdzanie certyfikatów

Jak ustaliliśmy, przewoźnicy kolejowi byli zdania, że nie da się w tej chwili wprowadzić limitu miejsc, choćby na lokalnych trasach, bo pasażerowie mają już wykupione bilety miesięczne.

Po drugie, w praktyce nie ma czasu na sprawdzanie przez konduktora certyfikatów covidowych między stacjami, nie mówiąc już o komunikacji miejskiej.

W zamian ma być więcej kontroli w pociągach i sprawdzania, czy pasażerowie przestrzegają nakazu noszenia maseczek.