Jest prokuratorskie śledztwo ws. dyskoteki zorganizowanej - mimo zakazu - w klubie w centrum Częstochowy. W lokalu bawiło się około tysiąca ludzi.

Dyskoteka miała miejsce w nocy z 10 na 11 października: w pierwszej dobie obowiązywania zaostrzonych koronawirusowych restrykcji. 10 października cała Polska znalazła się w strefie żółtej, co oznaczało m.in., że w restauracjach, pubach czy barach na jedną osobę miały przypadać co najmniej 4 metry kwadratowe, co więcej: nie można było w tego typu lokalach tańczyć.

Jak informowała aspirant sztabowa Marta Kaczyńska, sygnały o dużych imprezach w klubie nieopodal sanktuarium na Jasnej Górze docierały do służb już wcześniej, a w tę konkretną sobotę wpłynęło do nich anonimowe zgłoszenie od mieszkańca miasta i informacja od straży miejskiej.

Policjanci udali się na miejsce. "Na pierwszy rzut oka było widać, że uczestnicy tej imprezy tanecznej nie zachowują obowiązkowego dystansu. Część z nich została wylegitymowana. (...) Nikogo jednak nie zatrzymano" - relacjonowała Marta Kaczyńska.

Teraz ws. dyskoteki wszczęte zostało prokuratorskie śledztwo, a ewentualne zarzuty mogłyby dotyczyć - jak donosi reporter RMF FM Marcin Buczek - spowodowania zagrożenia epidemiologicznego, a tym samym: narażenia innych na niebezpieczeństwo.

Śledczy będą teraz ustalać, kto zorganizował dyskotekę i czy wcześniej również odbywały się w tym miejscu - wbrew restrykcjom - podobne imprezy.

Do sprawdzenia w sanepidzie jest również wątek ewentualnych zakażeń koronawirusem, do jakich mogło dojść właśnie w tym lokalu.

W najbliższym czasie - jak dowiedział się Marcin Buczek - planowane są m.in. przesłuchania personelu.