20-milionowe Sao Paulo, największe miasto Ameryki Płd., od środy rano, na pięć dni, niemal całkowicie wstrzymało ruch uliczny. Chce w ten sposób zapobiec dalszej inwazji koronawirusa i załamaniu się całego systemu ochrony zdrowia w gospodarczej stolicy Brazylii.
Gubernator Sao Paulo, Joao Doria, podjął taką decyzję poprzedniego dnia, gdy brazylijskie ministerstwo zdrowia ogłosiło, że kraj stał się trzecim na świecie największym ogniskiem pandemii Covid-19. W ciągu jednej doby przybyło tam prawie 18 tys. zakażonych i zmarła rekordowa liczba 1 179 chorych.
Liczący 211 mln ludności kraj stał się największym ogniskiem pandemii po USA i Rosji.
Jak podkreślają brazylijskie media, wśrod nich dziennik "La Folha de S.Paulo", o rozmiarach zagrożenia, jakie stanowi dla kraju pandemia koronavirusa, świadczy fakt, że nawet w tym bogatym mieście szpitale, cały system opieki zdrowotnej, znalazły się "na krawędzi załamania". Dlatego jego władze postanowiły na 5 dni zadekretować coś w rodzaju świąt, to jest zawieszenie pracy większości urzędów i placówek handlowych oraz maksymalne ograniczenie ruchu ulicznego.
Władze miasta i stanu S. Paulo przyznały, że w kwietniu popełniły błąd, odwołując w związku ze Świętami Wielkanocnymi kwarantannę i wiele innych ograniczeń w kontaktach między ludźmi. Sprawiło to, że liczba nowych przypadków koronawirusa po Niedzieli Palmowej wzrosła nagle w samym Sao Paulo o 59 proc.