​Doradca prezydenta Korei Południowej zaprzecza doniesieniom mediów o tym, że przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un zmarł lub jest w ciężkim stanie. W rozmowie z CNN powiedział, że dyktator "żyje i ma się dobrze".

Kim Dzong żyje i ma się dobrze. Przebywa w rejonie Wonsan od 13 kwietnia. Nie zanotowaliśmy żadnych podejrzanych ruchów - powiedział Mun Czung-in, doradca prezydenta Korei Południowej Mun Dze Ina.

Słowa urzędnika pokrywałyby się z tym, co zauważono na zdjęciach satelitarnych. Eksperci amerykańskiej grupy 38 North, która bada sytuację w Korei Północnej, zauważyli osobisty pociąg Kim Dzong Una w pobliżu luksusowego kompleksu w Wonsan.

Plotki o pogorszeniu się stanu zdrowia Kim Dzong Una pojawiły się kilka dni temu. Północnokoreański dyktator nie był widziany publicznie od 11 kwietnia. W szczególności zdumienie wzbudziła jego nieobecność na uroczystościach rocznicy urodzin swojego dziadka Kim Ir Sena 15 kwietnia. To dzień uważany za jedno z najważniejszych świąt państwowych w Korei Północnej.

Jak wskazuje Oskar Pietrewicz z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, w 2014 roku Kim Dzong Un również nie wziął udziału w ważnych obchodach m.in. 66. rocznicy proklamowania KRLD i 69. rocznicy powstania Partii Pracy Korei. Wówczas było to spowodowane operacją kolana.

Południowokoreański portal Daily NK napisał, powołując się na anonimowe źródło, że Kim Dzong Un przeszedł operację serca. Według jednych źródeł, północnokoreański lider zmarł, według innych - znajduje się w stanie wegetatywnym. Potwierdzenie tych doniesień jest jednak niemożliwe, bo jak zaznaczają same agencje wywiadowcze - Korea Północna to bardzo trudny teren.

Według agencji Reutera, 23 kwietnia Chiny wysłały do Korei Północnej lekarzy, którzy mają pomóc Kim Dzong Unowi w powrocie do zdrowia. Pekin i Pjongjang nie skomentowali tych doniesień.

Zdaniem gazety "Korea JoongAng Daily", u jednego z osobistych ochroniarzy Kim Dzong Una jest podejrzenie zakażenia koronawirusem. Nieobecność lidera w przestrzeni publicznej byłaby więc spowodowana izolacją.

Kto mógłby przejąć władzę po Kimie?

W związku ze spekulacjami o śmierci dyktatora, eksperci i media zaczęli się zastanawiać, kto mógłby przejąć władzę w Korei Północnej.

Zgodnie z panującymi w kraju zasadami, następcą Kim Dzong Una musi być ktoś z rodziny Kimów. Sam północnokoreański lider ma najprawdopodobniej trójkę dzieci, z czego najstarszy syn nie ma nawet 10 lat.

Prawdopodobnie najsilniejszy mandat miałaby młodsza siostra Kim Dzong Una, 31-letnia Kim Jo Dzong. W rządzie odpowiada za propagandę i budowę wizerunku medialnego brata. Choć zdecydowanie ma wpływ na politykę zagraniczną, to nie wiadomo, ile dokładniej znaczy wewnątrz swojego kraju. Ciężko też określić, jak patriarchalna Korea Północna zareagowałaby na dyktatorkę.

Kandydatem do "tronu" mógł być Kim Pyong Il, przyrodni brat Kim Dzong Ila. W przeszłości był on ambasadorem Korei Północnej w Polsce i Czechach. Wielokrotnie spekulowano, że jego zesłanie do Europy Wschodniej było związane z chęcią odsunięcia go od możliwości przejęcia władzy w kraju.

Teoretycznie władzę mógłby też objąć starszy brat Kim Dzong Una - Kim Dzong Czol. Problemem w jego przypadku jest jednak to, że nie pełni on żadnej istotnej funkcji. Zdaniem dyplomatów, prowadzi spokojnie życie w Pjongjangu, gdzie gra na gitarze.