Od początku wojny domowej w Sytii zginęło już ponad 10 tysięcy dzieci. Wiele z nich było wykorzystywanych seksualnie i torturowanych - wynika z raportu Organizacji Narodów Zjednoczonych. "Doświadczyły niewypowiedzianych i niedopuszczalnych cierpień" - ocenił sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun.

Raport obejmuje okres od 1 marca 2011 do 15 listopada 2013. W tym okresie siły rządowe dokonywały aresztowań wśród dzieci, przetrzymywały je w celach razem z dorosłymi i poddawały torturom. Według relacji świadków dzieci "bito kablami, batami oraz drewnianymi pałkami i metalowymi prętami; rażono je prądem, także w genitalia; wyrywano im paznokcie u rąk i nóg; poddawano przemocy seksualnej lub grożono gwałtem; wykonywano na nich udawane egzekucje, przypalano papierosami, pozbawiano snu, umieszczano w karcerze i kazano się przyglądać torturom bliskich". Brutalne metody służyły często wymuszaniu zeznań, poniżaniu lub zmuszaniu krewnych torturowanego dziecka do poddania się.

Do śledczych dotarły też relacje o stosowaniu przemocy seksualnej wobec dzieci przez rebeliantów. Tych doniesień nie udało się jednak ostatecznie zweryfikować. Autorzy raportu zwracają jednak uwagę, że ugrupowania rebelianckie - w tym wspierana przez Zachód Wolna Armia Syryjska - wykorzystywały dzieci w konflikcie, zarówno w rolach pomocniczych, jak i bezpośrednio w walce. Chłopców w wieku od 12 do 17 lat szkolono do walki lub obsadzania punktów kontrolnych.

"Rozmowy z dziećmi i ich rodzinami wskazują, że utrata bliskich, polityczna mobilizacja oraz presja ze strony krewnych i lokalnych społeczności przyczyniły się do zaangażowania dzieci w grupach powiązanych z Wolną Armią Syryjską. Wielu chłopców mówiło, że czuło, że przyłączenie się do opozycji było ich obowiązkiem" - czytamy w dokumencie.

Konflikt syryjski wybuchł w marcu 2011 roku i, jak podają syryjscy obrońcy praw człowieka, pochłonął dotychczas życie ponad 136 tys. ludzi.