Do centrum Gazy wjechały czołgi - poinformował portal dziennika "Jerusalem Post". Armia Izraela prowadzi działania ofensywne. W nocy z poniedziałku na wtorek przeprowadziła serię uderzeń z powietrza. Potwierdził to sekretarz stanu USA Marco Rubio. Zginęło już co najmniej 35 osób. "Ponad 40 osób zostało rannych, a kilkadziesiąt uznaje się za zaginione" - podał dziennik "Haarec".

"Pas ognia" nad miastem

Do centrum Gazy wjechały czołgi i wydaje się, że izraelskie wojska lądowe rozpoczęły inwazję na większą skalę - informuje portal dziennika "Jerusalem Post".

Gaza płonie - powiedział minister obrony Izrael Katz, komentując nocne ataki na to palestyńskie miasto. Informacje o izraelskich atakach potwierdzili mieszkańcy Gazy w rozmowach z mediami.

Izraelczycy rozpoczęli operację. Uważamy, że mamy bardzo krótkie okno czasowe, w jakim możemy zawrzeć porozumienie - oświadczył Rubio, dodając, że mogą to być dni lub kilka tygodni, które pozostały na negocjacje.

Co najmniej 35 osób zginęło, 40 osób zostało rannych, a kilkadziesiąt uznaje się za zaginione - poinformował w południe dziennik "Haarec".

Szef dyplomacji USA przebywa na Bliskim Wschodzie

W poniedziałek spotkał się z premierem Izraela, Benjaminem Netanjahu. Obaj stwierdzili, że jedynym sposobem zakończenia konfliktu w Strefie Gazy jest eliminacja Hamasu oraz uwolnienie pozostałych 48 zakładników. Hamas chce dokonać wymiany zakładników na palestyńskich więźniów, domaga się także wycofania sił izraelskich ze Strefy Gazy.

Izrael: Milion ludzi ma się ewakuować

Wojsko nakazało wszystkim mieszkańcom Gazy, których może być około miliona, by opuścili miasto i udali się na południe. Według armii jak dotąd Gazę opuściło ponad 320 tys. osób - napisał z kolei "Times of Israel". Armia informowała wcześniej, że prowadzone od kilku tygodni ataki były jedynie wstępnym działaniem przed właściwą inwazją.

Decyzja o ofensywie wywołała krytykę na arenie międzynarodowej i w samym Izraelu. Organizacje humanitarne alarmują o pogłębiającym się kryzysie humanitarnym i głodzie w Strefie Gazy, ostrzegając, że masowe przesiedlenia pogorszą sytuację cywilów. W Izraelu opozycja i część społeczeństwa sprzeciwiają się operacji, obawiając się o życie żołnierzy oraz około 20 wciąż żyjących zakładników, którzy najprawdopodobniej są przetrzymywani w Gazie.

Według izraelskich władz Gaza jest bastionem Hamasu i armia musi ją zdobyć, by pokonać tę terrorystyczną organizację. Izraelskie media donosiły o poważnych napięciach między dowódcami wojskowymi a rządem. Szef Sztabu Generalnego, gen. Ejal Zamir, miał ostrzec premiera Benjamina Netanjahu, że operacja będzie długa i poważnie nadwyręży siły armii.

Netanjahu w ogniu zarzutów

"Podczas ostatniego spotkania przedstawicieli rządu ze sztabem, które przebiegało w burzliwej atmosferze, doszło do kolejnego spięcia - napisał Ynet". W trakcie posiedzenia gen. Zamir miał namawiać polityków, by zamiast intensyfikować walki doprowadzili do porozumienia z Hamasem, które umożliwiłoby uwolnienie zakładników.

Forum zrzeszające rodziny zakładników ostrzegło, że dla porwanych może być to „ostatnia noc” i zarzuciło premierowi Netanjahu, że poświęcił ich los dla politycznych kalkulacji. Organizacja zwołała także nocną demonstrację pod rezydencją premiera w Jerozolimie, a Netanjahu miał uciec na wieść o planowanym proteście.

Część rodzin zakładników i izraelskiego społeczeństwa od dawna oskarża Netanjahu o sabotowanie negocjacji z Hamasem na temat rozejmu ze względu na polityczny interes. Skrajnie prawicowi koalicjanci izraelskiego premiera sprzeciwiają się umowie, a od ich głosów zależy przetrwanie rządu.

Walki w Strefie Gazy rozpoczęły się od ataku Hamasu na południowy Izrael 7 października 2023 roku, w wyniku których zginęło około 1200 osób, a 251 zostało uprowadzonych. W wyniku działań odwetowych armii izraelskiej zginęło ok. 65 tys. Palestyńczyków.