Nie będzie Kszczota, ale będą Fajdek, Włodarczyk, Dobek czy Krukowski. Niespełna dwa tygodnie pozostały do startu igrzysk olimpijskich w Tokio. Igrzysk, które odbędą się bez kibiców, o czym poinformowali organizatorzy. Ma to związek ze stanem wyjątkowym ogłoszonym w mieście, co jest spowodowane rozprzestrzenianiem się mutacji koronawirusa. Nie zmienia to jednak planów polskich lekkoatletów. O ich przygotowanie do olimpijskiej imprezy dziennikarz RMF FM Paweł Pawłowski pytał prezesa Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Henryka Olszewskiego.

Paweł Pawłowski: Jak pan ocenił decyzję Adama Kszczota o tym, że nie wystartuje na igrzyskach?

Henryk Olszewski: Oceniam pozytywnie. Ciężko jechać z taką formą. Gdybym był zawodnikiem z siódmym wynikiem w kraju, to też bym nie pojechał.

Kszczot nie pojawił się na mistrzostwach Polski...

Miał coś powiedzieć na ten temat, ale nie powiedział. Może się załamał? Nie wiem, trudno mi powiedzieć. Szczegóły powinien znać dyrektor sportowy. Wszystko się jednak kończy. Tak wyszło u Adama. Jest zasłużonym zawodnikiem. Wiele medali zdobył przez wiele lat, kiedy był na topie. Były medale z mistrzostw świata i mistrzostw Europy. Na igrzyskach nie udało mu się zdobyć medalu. To jest zawodnik klasowy, któremu jednak tak się akurat życie ułożyło. Czy to koniec kariery, czy tylko załamanie? Zmiana trenera na pewno też dobrze na niego nie wpłynęła. Trener zajął się również innym biegaczem, który jest teraz drugim zawodnikiem na świecie. Moim zdaniem trzeba docenić szkoleniowca, a Adam chyba go nie docenił. To już jego sprawa. Nie rozmawiałem z Adamem na ten temat, więc nie będę mówił o tym, o czym nie rozmawiałem z zawodnikiem.

Rozmawialiśmy rok temu w Centrum Olimpijskim. Wiedzieliśmy już wtedy, że igrzyska zostaną przesunięte o rok. Jak według pana to wpłynęło ogólnie na lekkoatletów? Jest postęp czy też pandemiczny sezon źle wpłynął na kadrę?

Na pewno dobrze nie wpłynął. Widzę jednak jedno: nastąpiła pełna mobilizacja psychiczna. Stworzyliśmy warunki na miarę naszego kraju. Oczywiście początek ubiegłego roku był nieciekawy, bo mieliśmy pozamykane ośrodki szkolenia. Później sam dobijałem się do ministerstwa i wreszcie podjęto decyzję o otwarciu ośrodków. Myślę, że ten czas został dobrze wykorzystany, bo sporo dobrych wyników padło w tym roku. Już na halowych mistrzostwach Europy było dobrze, ale nie udało nam się wszystkiego zrealizować, bo trzy medale straciliśmy przez zakażenia koronawirusem na miejscu. Teraz widzę, że jest mobilizacja wewnętrzna. Owszem nie u wszystkich. Mamy trochę ubytków, które widzę, że nie zostaną nadrobione. Ale tak się po prostu zdarza. Są też młodzi ludzie i nie wszyscy są w stu procentach profesjonalistami.

Co ma pan na myśli, mówiąc o ubytkach?

Kto śledzi lekkoatletykę, ten widzi. Chciałbym jednak mówić o pozytywach. Paweł Fajdek jest brylujący w tej chwili na świece. Anita Włodarczyk się odbudowała i rzuca prawie 78 metrów. Wojtek Nowicki dzielnie sekunduje. Malwina Kopron dobrze wygląda. Nie wiem, w jakim stanie będzie Michał Haratyk, który rozpoczął sezon bardzo obiecująco. Jego wyniki mogą nawet zahaczać o okolice brązowego medalu. Mamy też doświadczonego Marcina Lewandowskiego. Patrząc na to, co robi Patryk Dobek na bieżni, to myślę, że da sobie radę w Tokio. Tam najtrudniejszy będzie półfinał, ale podświadomie jestem przekonany, że przejdzie i powinien być medal. Do tego sztafeta 4x400 metrów. Indywidualnie raczej nie widzę szans. Myślę, że trzeba skoncentrować się na sztafecie i na mikście. Dość ciekawie wygląda sztafeta krótka 4x100 metrów. Tam jest Pia Skrzyszowska i Ewa Swoboda wracająca po kontuzji. Myślę, że obie osiągną wynik poniżej 11,30. Oprócz nich są jeszcze dwie dziewczyny, które mogą pobiec 11,30 z małym haczykiem. To daje taką pozycję, że ta sztafeta przy prawidłowych zmianach powinna zmieścić się w finale. A w finale różnie bywa. Ciągle zapominam o Marcinie Krukowskim, bo chyba sam uważam, że on jest już pewnym finalistą. On też ma szanse na medal. Chodzi tylko o to, żebyście wy dziennikarze nie poklepywali tych ludzi po plecach i nie zapewniali, że już mają medale w plecaku. Doświadczeni dadzą sobie radę, ale ci młodzi mogą się załamać.

To o młodzież zapytam. W trakcie rewelacyjnego sezonu jest Pia Skrzyszowska. Mamy też Natalię Kaczmarek, która wyprzedziła na mistrzostwach Polski Justynę Święty-Ersetic. To są właśnie te młode zawodniczki, w których powinniśmy upatrywać nadzieje?

Medalowe raczej nie. Bardzo bym chciał, ale nie za bardzo wierzę w cuda. Te 400 metrów to jest jeszcze poziom zbyt niski. Nie twierdzę, że Natalii Kaczmarek nie stać. W tej chwili układ sił na świecie jest jednak taki, że moim zdaniem powinny skoncentrować się na sztafecie, a resztę odpuścić lub zrobić indywidualne przetarcie. 

Opracowanie: