Do miana kompromitacji ostatnich dwunastu miesięcy z pewnością może kandydować komisja hazardowa. Zespół sejmowych śledczych miał wyjaśnić kontakty Mira, Rycha i Zbycha. Zakończył pracę politycznym pseudoraportem.

Co i jak komisja wyjaśniła najlepiej obrazuje główna teza jej raportu: "Politycy PO nie brali udziału w nielegalnym lobbingu w sprawie ustawy hazardowej". Oczywiście każdy, komu znana jest kwestia Zbigniewa Chlebowskiego "Spokojnie, Rysiu, załatwimy", może mieć na temat tego wniosku zdanie odrębne. I tak też było w wypadku przyjętego przez Sejm sprawozdania. Do raportu komisji zdania odrębne zgłosili przedstawiciele wszystkich tworzących ją partii. Żeby było jeszcze zabawniej z przewodniczącym, który opracował całość raportu, włącznie.

W gruncie rzeczy otrzymaliśmy więc aż 5 wersji prawdy. Platformerską, PiS-owską, SLD-owską, PSL-owską oraz jedną wspólną, to jest taką, która nie zadowoliła żadnej z partii. I tę właśnie przyjęto. Ktokolwiek oglądał posiedzenie hazardowej komisji śledczej wie, że nie mogło być inaczej. Zarówno zachowania posłów, jak przewodniczącego, cyklicznie przesuwały granice tego, jak można sobie wyobrażać kompromitację. Coraz dalej i dalej. A raport był tej kompromitacji najwyższym stadium. I na szczęście końcem.