Przylot ekipy Fernando Santosa do Lizbony sparaliżował stolicę Portugalii, która od niedzielnego wieczora świętuje triumf w piłkarskim Euro. Dojazd do centrum miasta jest utrudniony od poniedziałkowego rana z powodu setek tysięcy osób, które wyległy na stołeczne ulice.

Przylot ekipy Fernando Santosa do Lizbony sparaliżował stolicę Portugalii, która od niedzielnego wieczora świętuje triumf w piłkarskim Euro. Dojazd do centrum miasta jest utrudniony od poniedziałkowego rana z powodu setek tysięcy osób, które wyległy na stołeczne ulice.
Lizbona /ANTONIO COTRIM /PAP/EPA

W poniedziałek po południu władze lizbońskiego ratusza ogłosiły skrócony dzień pracy i już w porze obiadowej kilkanaście tysięcy mieszkańców stolicy zajęło miejsca przy ulicach, którymi zaplanowano przejazd portugalskiej reprezentacji.

W poniedziałek również wiele prywatnych firm zamknęło swoje biura, dając dzień wolny załogom z uwagi na spodziewany chaos w mieście. Nie brakowało pracowników, którzy już w piątek prosili swoich pracodawców o urlop na świętowanie zwycięstwa. W tłumie witającym piłkarzy w Lizbonie obecni byli Portugalczycy ze wszystkich części kraju. Przeważali mieszkańcy stołecznej aglomeracji, w której od ponad doby nie milkną dźwięki klaksonów.

Korzystam z przychylności ratusza, aby podziękować naszym piłkarzom za zdobycie tego trofeum. Mam nadzieję, że to dopiero początek tak pięknych wydarzeń jak wczorajsze zdobycie mistrzostwa Europy. Wierzę w zawodników Fernando Santosa licząc, że w kolejnych dużych turniejach dadzą nam jeszcze wiele radości
- powiedziała PAP stołeczna urzędniczka Ana Sousa, która pojawiła się przy Segunda Circular, trasie szybkiego ruchu wiodącej z lotniska do Belem.

Piłkarze, którzy przebyli ten odcinek w dwóch odkrytych autobusach pozdrawiali zebranych przy drodze kibiców skandując “Portugal, Portugal", lub śpiewając piosenki kibiców. Atmosferę zabawy na ponad godzinę przerwała ich wizyta w pałacu prezydenckim w Belem, gdzie spotkali się ze sprawującym najwyższy urząd Marcelo Rebelo de Sousą.

Późnym popołudniem autobusy z piłkarzami udały się do centrum miasta, gdzie na Alamedzie Dom Afonso Henriquesa zwycięzcy Euro podziękowali za wsparcie tysiącom zgromadzonych kibiców. Ponownie podopieczni Fernando Santosa śpiewali do zebranych tłumów. Wśród wyróżniających się solistów byli Nani, Jose Fonte, a także Renato Sanches.

Przyszedłem tu tylko ze względu na niego. Wprawdzie nie pochodzę z tej samej dzielnicy co Renato, ale znam go od wielu lat. Bardzo się cieszę, że to Euro mu się udało i cieszę się tu jego radością - powiedział PAP dwudziestoletni Bernardo, który pojawił się w tłumie witającym mistrzów Europy i podobnie jak Sanches urodził się w rodzinie afrykańskich imigrantów.

Wśród Portugalczyków wiwatujących na cześć swoich piłkarzy na ulicach Lizbony przeważa opinia, że ekipa Santosa nie podzieli losu Duńczyków i Greków, którzy po niespodziewanym zdobyciu mistrzostw Europy nigdy później nie święcili większych triumfów na dużych imprezach. Opinię tą podzielają komentatorzy dziennika “A Bola".

Musimy teraz iść za ciosem. W Paryżu pokazaliśmy, że mamy drużynę z charakterem, nawet jeśli nie gra w niej Cristiano Ronaldo. Jesteśmy mistrzami Europy, także wtedy, gdy brakuje w niej króla świata - napisał lizboński dziennik.

Z kolei dziennikarze RTP, największej publicznej stacji telewizyjnej w Portugalii, radzą selekcjonerowi, aby stopniowo odmładzał reprezentację przed kolejnymi wyzwaniami. Twierdzą, że już teraz w zespole olimpijskim ma potencjalnych kandydatów do gry w kadrze.

Teraz czas zdobyć Moskwę podczas najbliższego mundialu. Pocieszmy się jeszcze trochę wczorajszym triumfem i zacznijmy myśleć o przygotowaniach do eliminacji do mistrzostw świata 2018 r. - podsumowali komentatorzy RTP.

(mal)