Brytyjska królowa Elżbieta II interweniuje w sprawie brexitu? Tak przynajmniej interpretują jej słowa media. Wypowiedziała je podczas spotkania z lokalną organizacją kobiet działającą w pobliżu jej rezydencji w Snadringham, w hrabstwie Norfolk.

Brexit znajduje się obecnie w impasie. W ubiegłym tygodniu Izba Gmin odrzuciła projekt porozumienia zawartego z Brukselą miażdżącą większością 230 głosów. Premier Theresa May stara się zniwelować tę różnicę przed kolejnym głosowaniem, które zaplanowano na przyszły wtorek.

Brytyjska królowa nie zabiera głosu w sprawach politycznych - zobowiązuje ją do tego obowiązujący na Wyspach system monarchii parlamentarnej, który ogranicza jej funkcje do symbolu. Tym razem jednak treść jej wypowiedzi i czas wyrażenia opinii nie wydają się przypadkowe.

Każde pokolenie stoi przed swymi wyzwaniami. Ja na przykład wolę sprawdzone rozwiązania: jak szacunek do ludzi i innego punktu widzenia, jednoczenie sił w poszukiwaniu wspólnych wartości i zachowanie szerszego spojrzenia - to opinia królowej na kilka dni przed ważnym glosowaniem w Izbie Gmin. Słowo brexit nie pojawia w jej wypowiedzi, ale komentatorzy nie mają wątpliwości, że królowa zaapelowała w ten sposób do parlamentarzystów. Poleganie na cierpliwości, przyjaźni i koncertowanie się na potrzebach społeczeństwa są dziś działaniami równie ważnymi jak kiedyś - dodała koronowana głowa podczas spotkanie w Instytucie Kobiet w Sandringham.

Cudu nie będzie

Jak podkreślają komentatorzy, nie należy oczekiwać, by królowa wypowiedziała się bardziej dosadnie na temat impasu, w którym znalazł się brexit. Choć jak dodają, niektórzy zwolennicy opuszczenia Unii bez porozumienia, domagają się nawet, by królowa zawiesiła dzielność parlamentu, by uniemożliwić mu torpedowanie rządowej strategii brexitu.

Obecnie to Izba Gmin, a nie administracja Theresy May, sprawuje kontrolę nad brexitem. Premier utraciła większość w parlamencie i wszystkie głosowania w sprawie brexitu przegrywa.

Do ilu razy sztuka?

W najbliższy wtorek Izba Gmin zagłosuje ponownie nad tzw. planem B rządu. Trudno oprzeć się wrażeniu, że niczym nie różni się od oryginalnej propozycji odrzuconej przez deputowanych przed dziesięcioma dniami.

Theresie May nie udało się w międzyczasie uzyskać w Brukseli żadnych ustępstw. Nadal punktem spornym pozostaje status Irlandii Północnej w przypadku gdyby Wielka Brytanii opuściła Unię Europejska bez porozumienia. Uruchomiony wówczas tzw. mechanizm awaryjny, wpisany w test kompromisu zawartego z Brukselą, pozostawiłby Ulster bezterminowo w Unii Celnej europejskiej Wspólnoty.

Niepisana cena brexitu

Przeciwnicy tego rozwiązania twierdzą, że część Zjednoczonego Królestwa traktowana byłaby wówczas inaczej od jego reszty, co oznaczałoby początek końca integralnego kształtu państwa. To dla niech nich za wysoka cena, jaką Irlandczycy i Brytyjczycy zapłaciliby za Brexit.

Autor: Bogdan Frymorgen
Opracowanie: Magdalena Partyła