Sobotnie wydania brytyjskich gazet podziękowały premier Theresie May za jej służbę publiczną, wskazując jednak, że będzie przede wszystkim zapamiętana jako szef rządu, który nie potrafił zrealizować brexitu, do czego doprowadziły jej własne błędy polityczne.

Centrowy "The Times" ocenił, że "kariera (May) zakończyła się upokarzającą porażką, ale to była w dużej mierze jej własna wina".

Kiedy wysunęła swoją kandydaturę na najwyższy urząd, to obiecywała, że jest w stanie doprowadzić do brexitu i pogodzić podzielony naród. Niemal trzy lata później okazało się, że nie była w stanie osiągnąć żadnej z tych rzeczy - pisze "Times". I dodaje, że szefowa rządu "powinna była zrezygnować wiele tygodni lub nawet miesięcy temu, kiedy stało się jasne, że straciła zaufanie rządu, parlamentu i swojej partii".

Dziennik podkreślił, że May błędnie zdecydowała się na wyznaczenie wewnętrznie sprzecznych czerwonych linii w negocjacjach z UE - zachowanie swobodnego handlu z UE bez utrudnień, niezależna zewnętrzna polityka handlowa, brak kontroli granicznej z Irlandią Północną i zakończenie swobody przepływu osób - a następnie w wyniku zwołanych przez siebie przedterminowych wyborów straciła samodzielną większość w parlamencie.

Przeliczyła się, myśląc, że będzie w stanie przekonać zagorzałych zwolenników brexitu we własnej partii do poparcia swojego projektu porozumienia bez pozbawiania ich iluzorycznych wyobrażeń o tym, co da się osiągnąć. Jednocześnie, odmawiając dyskusji na ten temat z własnym ugrupowaniem, pozwalała tym iluzjom kwitnąć, czego efektem jest wzrost poparcia dla Partii Brexitu Nigela Farage'a - analizowano.

Wielka Brytania desperacko potrzebuje silnej, centroprawicowej partii zdolnej do przedstawiania argumentów za atlantyckim podejściem, wolnymi rynkami i wielostronnymi sojuszami międzynarodowymi -uważa "The Times", przyznając jednak, że jej następca przede wszystkim będzie musiał uporać się z brexitem.

Jednocześnie podkreślono, że ktokolwiek zostanie nowym lokatorem Downing Street, to prawdopodobnie jeszcze w pierwszych dniach urzędowania będzie musiał zmierzyć się z głosowaniem w parlamencie nad wotum nieufności, gdzie każdy głos może zdecydować o losach rządu.

Gazeta zastrzegła, że w razie porażki nowy lider będzie musiał liczyć się z ryzykiem towarzyszącym organizacji kolejnych przedterminowych wyborów parlamentarnych, które mogłyby zapewnić wyjście z obecnego pata. Jak oceniono, istnieje zagrożenie, że wynik takiego głosowania mógłby przybliżyć Wielką Brytanię "do drugiego referendum, które zakończyłoby się porzuceniem brexitu".

Konserwatywny "Telegraph" był ostrzejszy wobec ustępującej szefowej rządu, pisząc, że "choć nie ma wątpliwości, że premier kocha swój kraj i próbowała służyć mu najlepiej jak potrafi" to wykazała się serią cech, które wskazują na jej nieprzygotowanie do tej roli."

Gazeta zaznaczyła, że jej niezdolność do zrealizowania decyzji o wyjściu z Unii Europejskiej sprawia, że "głównym elementem jej (politycznego) dziedzictwa będzie doprowadzenie do powrotu Nigela Farage'a, co - ironicznie - prawdopodobnie przesunie Partię Konserwatywną jeszcze dalej od kompromisu, do którego wzywała ugrupowanie w swoim pożegnalnym przemówieniu".

Ktokolwiek przejmie stanowisko po May, będzie miał obowiązek odrodzenia polityki opartej na konserwatywnych przekonaniach i pokazania, że torysi są czymś więcej niż tylko zbiorem sympatycznych ludzi, którzy próbują rządzić krajem w sposób najlepszy, w jaki potrafią - napisano.

Jednocześnie podkreślono, że "zwolennicy brexitu nie zmienili swojego zdania i wciąż chcą spełnienia obietnicy złożonej w referendum i są zdeterminowani do wyjścia (z UE)".

Dziennik gospodarczy "Financial Times" również krytykował May za "brak strategicznej wizji" dla swoich rządów, a także za zawziętość i niezdolność pracy w grupie, co charakteryzowało szczególnie początek jej kadencji.

Mimo tego jej wezwanie do kompromisu, aby przełamać impas w sprawie brexitu - choć pada zbyt późno - musi być wysłuchane. Jeśli jej następca nie wykaże się większą elastycznością niż ona, to odejście May nie rozwiąże głębokiego kryzysu w brytyjskiej polityce, a wręcz może go pogorszyć - oceniono.

Jednocześnie ostrzeżono, że proces wyboru nowego lidera Partii Konserwatywnej i premiera, oparty na eurosceptycznych strukturach partyjnych - "jest niemal zaprojektowany tak, aby nie znaleźć osoby", która byłaby zdolna do zawarcia porozumienia.

Wielu ubiegających się o zastąpienie May kandydatów to dokładnie ci ludzie, których doktrynalny upór doprowadził do jej upadku - zaznaczono.

Krytyczny był także tabloid "The Sun", który przyznał jednak, że "tylko osoba z sercem z kamienia nie byłaby poruszona godnością publicznej rezygnacji May i emocjami, które nią targały", podkreślając "olbrzymie napięcie, które musiała wytrzymywać przez trzy lata".

Gazeta oceniła jednak, że "ona była kiepskim premierem i autorem własnego upadku", opierając się na rządzie "lojalnych przyjaciół, którzy w dużej mierze byli pozbawieni jakiegokolwiek talentu". Zarzuciła May "łatwowierne korzystanie ze złych rad zaprzysięgle proeuropejskiej i dysfunkcyjnej służby cywilnej".

"The Sun" miesięcy wzywał do rezygnacji May.

Premier May rezygnuje ze stanowiska

W piątek Theresa May zapowiedziała, że 7 czerwca ustąpi ze stanowiska szefowej Partii Konserwatywnej, uruchamiając proces wyboru swego następcy. Nowy szef torysów przejmie po niej także urząd premiera.

W poruszającym przemówieniu wygłoszonym na Downing Street, polityk przyznała: Jest i zawsze będzie dla mnie źródłem głębokiego żalu, że nie byłam w stanie zrealizować brexitu.

W trakcie wystąpienia May broniła niespełna trzech lat swych rządów i podkreślała determinację, z jaką próbowała zrealizować wolę wyborców wyrażoną w referendum ws. brexitu w 2016 roku.

Czuję się tak samo pewna dzisiaj, jak trzy lata temu, że jeśli w demokracji daje się ludziom możliwość dokonania wyboru, to ma się obowiązek wdrożenia ich decyzji. Zrobiłam wszystko, co byłam w stanie, aby tak zrobić- powiedziała, wskazując w tym kontekście na wielomiesięczne negocjacje z Brukselą.

Wkrótce opuszczę stanowisko, które było zaszczytem mojego życia: druga kobieta premier, ale z pewnością nie ostatnia. (Odchodzę) bez złych emocji, ale z olbrzymim i niezmiennym poczuciem wdzięczności za okazję do służenia krajowi, który kocham- zakończyła May łamiącym się ze wzruszenia głosem i nie potrafiąc powstrzymać łez.

Na stanowisku premiera Theresa May pozostanie do czasu zakończenia procesu wyboru nowego lidera Partii Konserwatywnej, a więc od czterech do sześciu tygodni. Najpierw posłowie ugrupowania dokonają selekcji, zawężając listę kandydatów do dwóch, a ostateczna decyzja należeć będzie do 125 tysięcy szeregowych członków partii.