Nowa Krajowa Rada Sądownictwa wybierze dziś nowego przewodniczącego po tym, jak ze stanowiska odwołany został Leszek Mazur. Sędzia ten sprzeciwił się drenowaniu budżetu KRS przez część członków, którzy dorabiali na udziale w zdalnych posiedzeniach komisji.

Posiedzenie Krajowej Rady Sądownictwa w celu wyboru nowego przewodniczącego KRS zostało zwołane przez I prezes Sądu Najwyższego Małgorzatę Manowską.

Przed dwoma tygodniami KRS odwołała w głosowaniu przewodniczącego Rady Leszka Mazura i rzecznika prasowego sędziego Macieja Miterę. Ten drugi stracił też funkcję członka prezydium.

Wniosek o ich odwołanie złożył członek Rady sędzia Marek Jaskulski, w związku z "utratą zaufania".

Jak później wyjaśniała Rada, utrata zaufania do Mazura wynikała m.in. z ujawnienia mediom protokołów posiedzeń komisji KRS, treści prywatnej korespondencji jednego z członków KRS bez jego zgody oraz krytyczne oceny innych członków Rady. Mazur konsekwentnie podkreślał, że nie czuje się winny.

Kto na szefa KRS? Giełda nazwisk

Jak zauważa dziennikarz RMF FM Patryk Michalski, nie było takiego przypadku w 30-letniej historii KRS, by Rada odwołała swojego przewodniczącego, bo nie ma takiej prawnej możliwości. Dlatego Leszek Mazur utrzymuje, że jego odwołanie było nielegalne. Sędzia jednak sam złożył rezygnację, czym ułatwił innym członkom KRS wybór nowego szefa.

Jak nieoficjalnie wiadomo, o fotel przewodniczącego mają walczyć sędziowie powiązani ze Zbigniewem Ziobrą. Onet w tym kontekście wymienia sędziów Joannę Kołodziej-Michałowicz oraz Rafała Puchalskiego.

Ale co ciekawe, obecny wiceszef KRS, poseł PiS Arkadiusz Mularczyk nie wyklucza, że również weźmie udział w tych wyborach.

Krajowa Rada Sądownictwa od początku mierzy się z zarzutami o upolitycznienie i niekonstytucyjny charakter. Start polityka na szefa KRS, byłby najjaskrawszym dowodem na brak niezależności tego organu od polityków.

"Jeśli polityk zostanie nowym szefem KRS, ja złożę rezygnację z członkostwa w niej" - mówił w rozmowie z Onetem Leszek Mazur, który pozostaje członkiem KRS.

Zmiany w KRS - geneza sporu

Do zmian w KRS doszło po ujawnieniu przez RMF FM informacji o nieprawidłowo rozliczanych dietach w Radzie. Wydatki miał przerwać sędzia Leszek Mazur. O procederze, dzięki któremu niektórzy członkowie KRS pobierali dodatkowe diety, sędzia mówił wprost: "Mam takie wrażenie, że część członków Rady wolałaby, żeby to zostało tajemnicą".

Podkreślał także, że ujawnienie protokołów z posiedzeń komisji nie spodobało się szczególnie posłowi Prawa i Sprawiedliwości Arkadiuszowi Mularczykowi, który zamówił w tej sprawie opinię w Biurze Analiz Sejmowych.

Mularczyk zaprzeczał, by odwołanie szefa i rzecznika KRS miało związek ze sprawą protokołów obrad komisji KRS. "To jest błędny trop. Ja dementuję, że to była podstawa do wniosków sędziów. To sędziowie utracili zaufanie i wyrazili to w wyniku głosowania" - podkreślał.

Pandemiczne drenowanie budżetu w nowej KRS, czyli jak dorabiali niektórzy członkowie

O tym, że grupa członków nowej Krajowej Rady Sądownictwa znalazła sposób na łatwe dorobienie do pensji, dziennikarz RMF FM Patryk Michalski informował w połowie grudnia.

Chodziło o pobieranie dodatkowych diet za pracę w komisjach działających przy KRS. Pięć z nich od lat zwoływano wyłącznie przy okazji posiedzeń plenarnych Rady, ale od lipca zaczęły obradować również w innych terminach.

Dlaczego? Bo w czerwcu weszła w życie pandemiczna uchwała, która umożliwiła obrady zdalne. Jako pierwszy o sprawie poinformował "Dziennik Gazeta Prawna". Według informacji gazety, od lipca odbyło się 18 dodatkowych posiedzeń różnych komisji, za które ich uczestnikom wypłacono ponad 120 tysięcy złotych.

W grudniu nasz dziennikarz ujawnił jednak, że skala procederu była większa.

W ciągu niespełna pięciu miesięcy zwołano łącznie aż 26 posiedzeń komisji: bibliotecznej oraz ds. ochrony danych osobowych, reformy wymiaru sprawiedliwości, kontaktów międzynarodowych i etyki.

Koszt tych dodatkowych posiedzeń powinien sięgnąć w sumie ponad 160 tysięcy złotych - przewodniczący Leszek Mazur zablokował jednak wypłatę 51 diet za siedem posiedzeń na łączną kwotę ponad 49 tysięcy złotych.

Na zwoływaniu dodatkowych posiedzeń komisji rekordziści - sędziowie Dariusz Drajewicz i Maciej Nawacki - zarobili po ponad 20 tysięcy złotych brutto.