Przed 2012 r. nie wiedziałam o aferze Amber Gold; nie było żadnych sygnałów, że dojdzie do takiej afery - zeznała prezes gdańskiego sądu apelacyjnego Anna Skupna przed sejmową komisją śledczą. Pytana przez posła Marka Suskiego, dlaczego nazywana jest w Gdańsku "Carycą", odpowiedziała: "w gdańskim wymiarze sprawiedliwości takie określenie nie funkcjonuje".

Przed 2012 r. nie wiedziałam o aferze Amber Gold; nie było żadnych sygnałów, że dojdzie do takiej afery - zeznała prezes gdańskiego sądu apelacyjnego Anna Skupna przed sejmową komisją śledczą. Pytana przez posła Marka Suskiego, dlaczego nazywana jest w Gdańsku "Carycą", odpowiedziała: "w gdańskim wymiarze sprawiedliwości takie określenie nie funkcjonuje".
Prezes Sądu Apelacyjnego w Gdańsku Anna Skupna podczas przesłuchania przez sejmową Komisję śledczą ds. Amber Gold /Bartłomiej Zborowski /PAP

Czy w sprawie zaniechań i opóźnień jakie działy się w badaniu sprawy Amber Gold, pani, jako najważniejsza osoba w gdańskim sądownictwie, podejmowała jakieś działania? - zapytał Skupną Marek Suski (PiS) na początku przesłuchania.

Skupna odpowiedziała, że po ujawnieniu afery "przeprowadzono w sposób bardzo intensywny czynności nadzorcze, było bardzo wiele lustracji, bardzo wiele działań naprawczych, była również wizytacja z Sądu Okręgowego w Poznaniu, zlecona przez ministra".

Suski wskazał, że było to w roku 2012. Ale afera zaczęła się od 2009 r. - zaznaczył.

Tak, tylko, że my nie wiedzieliśmy o tej aferze (...) nie było żadnych sygnałów, ani z lustracji, ani z wizytacji, ani z jakichś pism, czy z innych okoliczności, które wskazywałyby, że dojdzie do takiej afery - powiedziała Skupna. Jak dodała, "szkoda, że nie wiedzieliśmy".

Skąd określenie "Caryca"?

Poseł zapytał też świadek, "w związku z czym" nazywają ją w Gdańsku "Carycą" albo "Baronową". Należałoby zapytać autorów pewnego artykułu, bo w gdańskim wymiarze sprawiedliwości takie określenie nie funkcjonuje. (...) Jestem prezesem, Anną Skupną - odpowiedziała.


Suski zapytał też, czy z obowiązku reprezentowania sądu - jaki spoczywa na prezesie - wynikał też "obowiązek bywania na trybunie zespołu piłkarskiego". To nie był obowiązek służbowy, to była moja wizyta prywatna (...) nie byłam na meczu po to, żeby spotkać się z politykami. Byłam po to, by w Gdańsku, gdy wybudowano piękny stadion, zobaczyć ten stadion, zobaczyć mecz. Nie wiem, czy tam byli politycy. Ja nie chodziłam na mecze Lechii - powiedziała Skupna.

Już podczas wcześniejszych posiedzeń komisji posłowie pytali innych świadków - b. prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku Ryszarda Milewskiego oraz b. szefa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Dariusza Różyckiego - o obecność w loży VIP stadionu na meczach Lechii Gdańsk.

Nikt nie stał za Marcinem P. w gdańskim wymiarze sprawiedliwości

W gdańskim wymiarze sprawiedliwości nikt nie stał za szefem Amber Gold Marcinem P. - przekonywała Skupna. W jej ocenie ws. tej afery doszło do nieumyślnych błędów ludzkich.

Podczas przesłuchania Witold Zembaczyński (Nowoczesna) pytał świadka m.in. o kwestie postępowań lustracyjnych zespołu kuratorów przy Sądzie Rejonowym w Malborku oraz Sądzie Rejonowym Gdańsk-Południe, o które wystąpiło Ministerstwo Sprawiedliwości do SA. Jakie były rzeczywiste powody słabości wymiaru sprawiedliwości w apelacji gdańskiej ws. Amber Gold? - pytał polityk Nowoczesnej.

Skupna wskazała, że ich powodem był źle zorganizowany obieg informacji oraz czynnik ludzki. Te wszystkie okoliczności, które prowadziły do tego, by wyjaśnić tę sprawę w ramach wymiaru sprawiedliwości, te błędy do których doszło, nie doprowadziły do takich informacji, że były to umyślne błędy - dowodziła.

Zembaczyński, dopytując o przyczyny zaniedbań w gdańskich sądach, dociekał, czy za szefem Amber Gold Marcinem P. ktoś stał, czy "był on uprzywilejowany" przez tamtejszy wymiar sprawiedliwości. Nic nie wiem o tym, aby był on taką uprzywilejowaną osobą - odpowiedziała Skupna.

Nie wiem czy ktoś stał za Marcinem P., nic o tym nie wiem (...). Nikt nie stał za Marcinem P. w gdańskim wymiarze sprawiedliwości. Jestem prezesem sądu apelacyjnego i mogę wypowiadać się na temat wymiaru sprawiedliwości - zeznała.

Marcin P. długo unikał kary więzienia pryey niefortunny zbieg okoliczności

Podczas przesłuchania Skupna odniosła się też do decyzji resortu sprawiedliwości z września 2012 r., by wizytatorzy poznańskiego sądu przeprowadzili lustrację sprawy Amber Gold prowadzonej w Gdańsku. W jej ocenie taką lustrację mogła przeprowadzić również apelacja gdańska, ale MS chodziło o to, by lustracja była przeprowadzona w sposób "maksymalnie obiektywny".

Do tego, że Marcin P. długo unikał kary więzienia, przyczynił się niefortunny zbieg okoliczności oraz pewne nieprawidłowości - przyznała Skupna. Joanna Kopcińska (PiS) pytała świadka m.in. o generalną ocenę postępowania wymiaru sprawiedliwości w sprawie Amber Gold.

Działania nadzorcze w sprawie Amber Gold polegały na przeprowadzeniu szeregu lustracji przez sąd okręgowy, przeprowadzeniu działań naprawczych już po stwierdzeniu uchybień, do których doszło, jak też wykorzystania wprowadzonych przez ministra Gowina nowinek technicznych - odpowiadała świadek. Dodała, że ma na myśli m.in. system teleinformatyczny, obejmujący np. karty karne.

Dlaczego Marcin P. tak długi czas uniknął kary pozbawienia wolności mimo wyroków skazujących? - dopytywała Kopcińska. To sfera niezawisłości sędziowskiej - odpowiedziała Skupna, dodając, że "nałożył się na to niefortunny zbieg okoliczności, jak i część uchybień".

Dopytywana, co ma na myśli mówiąc o "niefortunnym zbiegu okoliczności", świadek odpowiedziała, że chodzi o to, że "karta karna wysłana z sądu rejonowego nie dotarła na czas do innego sądu".

Na uwagę, że dziewięć wyroków w odniesieniu do Marcina P. zapadło w latach 2005-10, czyli w okresie aż 5 lat, sędzia Skupna odpowiedziała, że "nie zawsze sądy dysponowały pełnymi danymi o przestępczej działalności Marcina P.".

Pytana o działania kierowanego przez nią Sądu Apelacyjnego w Gdańsku w tej sprawie przyznała, że Sąd Apelacyjny przeprowadził lustrację przerw w wykonywaniu kary przez Marcina P., które były mu nagminnie udzielane.

Zaraz dodała jednak, że "kwestia udzielenia przerwy to kwestia orzecznicza, tu prezes sądu nie może ingerować". Nie można też było - mówiła - tego ocenić w kolejnych instancjach, bo sprawy nie były zaskarżane.

Wszystkie sześć dozorów wobec Marcina P. niewłaściwe

Kopcińska pytała też Skupną, czy sędzia Ryszard Milewski informował ją, że sprawą Marcina T. interesuje się premier Donald Tusk. Świadek odpowiedziała, że tylko poinformował o prowokacji wobec niego i o tym, że zawiadomił prokuraturę.

Szefowa komisji Małgorzata Wassermann (PiS) dopytywała świadka o jej wiedzę w sprawie oceny pracy kuratora Marka Lipskiego, który zajmował się Marcinem P. Nie pamiętam szczegółów, jeśli chodzi o ocenę kuratorów - mówiła Skupna.

Wassermann zwracała uwagę, że "wszystkie sześć dozorów wobec Marcina P.", było wskazanych jako niewłaściwe, a mimo to Lipski "nadal pracuje jako kurator w okręgu w Gdańskim". Sędzia Skupna tłumaczyła, że nie podejmuje tego rodzaju decyzji personalnych.

Szefowa komisji komentowała, że "wygląda na to, że ktoś celowo przeciął możliwość drugiej negatywnej oceny wobec kuratora Lipskiego", by nie było podstaw do rozwiązania z nim umowy.

Zwróciła się też do świadka o dostarczenie komisji informacji, jaki był ciąg dalszy sprawy, w ramach której rzecznik dyscyplinarny gdańskich kuratorów odmówiła wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec Lipskiego, a prezes sądu okręgowego złożyła na tę decyzję zażalenie.

(mpw)