Sejmowa komisja śledcza ds. Amber Gold przesłuchała byłego prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku sędziego Ryszarda Milewskiego, który został odwołany z funkcji po dziennikarskiej prowokacji dotyczącej afery parabanku. Milewski miał w rozmowie m.in. wyrazić gotowość ustalenia dogodnego dla premiera Donalda Tuska terminu posiedzenia aresztowego ws. prezesa spółki Marcina P. "Dałem się nabrać, to jest moja wina i poniosłem za to konsekwencje" - przyznał. Podkreślił też, że byłego premiera Donalda Tuska znał tylko z widzenia. "Nigdy się z nim nie spotykałem, nie miałem z nim żadnych kontaktów osobistych, ani towarzyskich" - zapewnił.

Milewski odniósł się do ujawnionej w mediach w 2012 r. rozmowy, którą miał przeprowadzić z rzekomym pracownikiem kancelarii premiera. Jak zaznacza, szanuje wyroki sądów dyscyplinarnych, które wymierzyły mu kary w związku z tą rozmową, ale nie zgadza się z tymi wyrokami. Sądy nie dysponowały oryginalnym nagraniem tej rozmowy (...) te rozmowy były zmanipulowane - twierdzi.

"Z Tuskiem nie miałem żadnych kontaktów"

Jarosław Krajewski (PiS) podczas zadawania pytań Milewskiemu odniósł się do zdjęć, które ukazały się w mediach z 2012 r., na których Milewski, m.in. w towarzystwie ówczesnego premiera Donalda Tuska, zasiada w loży VIP podczas meczów Lechii Gdańsk. Czy pan potwierdza wiarygodność tych zdjęć - pytał Krajewski. Tak, ten w szaliku to ja - stwierdził Milewski. Chciałbym zapytać pana o formalne i nieformalne kontakty z byłym premierem Donaldem Tuskiem. Czy pan miał takie kontakty? - kontynuował polityk PiS. Nie miałem kontaktu z premierem Tuskiem - podkreślił świadek. Dodał jednocześnie, że "chciałby obalić mit tej loży VIP-owskiej". Jak tłumaczył, loża VIP była przewidziana dla 400 osób i na miejsca w niej można było kupić bilety. Wskazał, że ostatnie dwa rzędy były przed każdym meczem odgrodzone taśmą i na poszczególnych miejscach "były przyklejone nazwiska, jakieś zarezerwowane miejsca".

Chodziłem na mecze Lechii od 10. roku życia; zawsze chodzę i kibicuję temu klubowi. Chodziłem na tę lożę i zdarzało się rzeczywiście, że Tusk siedział za mną w tej loży. Ja pana Tuska nie znam z żadnych innych okoliczności. Nigdy się z nim nie spotykałem, nie miałem z nim żadnych kontaktów osobistych, towarzyskich - podkreślił.

Milewski dopytywany, jak często oglądał mecze w towarzystwie b. premiera, stwierdził, że było to trzy, może cztery razy. Chciałbym, aby pan się zastanowił, bo z tych zdjęć widać, że było to co najmniej cztery razy - dopytywał Krajewski. Nie pamiętam, no może pięć razy. Trudno mi powiedzieć. Byłem na każdym meczu, to pan Tusk nie przychodził na wszystkie mecze - odparł świadek. Zadeklarował ponadto: 

Inny poseł PiS, Marek Suski nawiązał do jednego ze zdjęć z tych meczów, na których Milewski i Tusk są - jak mówił Suski - w serdecznym uścisku i patrzą sobie w oczy. Wydaje mi się, że osoby przypadkowe nie są na loży VIP-owskiej z premierem. Jest ścisła kontrola, są instrukcje, osoby są sprawdzane - wyliczał Suski. I tu się pan myli. Nikt nikogo nie sprawdzał - odparł mu Milewski.

"Nawet nie wiedziałem, co to jest za firma Amber Gold"

Krajewski dopytywał z kolei, czy świadek kiedykolwiek rozmawiał z Tuskiem lub innymi politykami na temat Amber Gold. Nigdy z nikim nie rozmawiałem na temat Amber Gold. Z aferą Amber Gold mam tylko wspólne to, że została dokonana prowokacja, w którą się wplątałem i za co zostałem ukarany. Nigdy nie sądziłem żadnej sprawy pana P., nie uczestniczyłem w żadnym posiedzeniu i nie miałem z tą sprawą nic wspólnego - przekonywał Milewski.

Do wybuchu tej afery nawet nie wiedziałem, co to jest za firma Amber Gold. Widząc banery w Gdańsku byłem przekonany, że jest to jest jakiś nowy bank -
dodał.

Krajewski pytał też świadka, czy ma poczucie, że afera Amber Gold i sprawa szefa tej firmy Marcina P. została zlekceważona przez wymiar sprawiedliwości. Na pewno nie została zlekceważona przez sądy, bo sądy moim zdaniem stanęły na wysokości zadania. To sądy, na zażalenie KNF, cofnęły tę sprawę, to przecież sądy zastosowały tymczasowe aresztowanie (...). Jak działała prokuratura, to pozostawiam to do oceny państwa - odpowiedział Milewski. 

"Bohater" prowokacji dziennikarskiej ws. Amber Gold

Przypomnijmy, że Milewski, który był prezesem Sądu Okręgowego w Gdańsku, w kontekście sprawy Amber Gold zaczął być wymieniany po rozmowie telefonicznej, jaką we wrześniu 2012 r. przeprowadził z osobą podającą się za pracownika kancelarii premiera (był to Paweł M., który - jak twierdzi - dokonał "prowokacji dziennikarskiej"). Milewski jako prezes sądu miał w rozmowie wyrazić gotowość ustalenia dogodnego dla premiera terminu posiedzenia aresztowego ws. prezesa Amber Gold Marcina P. i gotowość wydelegowania sędziów gdańskich na spotkanie z premierem, by zapoznać go ze sprawami dot. szefa tej firmy.

Po ujawnieniu tej rozmowy ze stanowiska prezesa gdańskiego sądu Milewskiego odwołał ówczesny minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Wobec b. prezesa wszczęto też postępowanie dyscyplinarne. W styczniu 2014 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał go za winnego przewinienia dyscyplinarnego. Polegało ono na naruszeniu zasady niezależności sądów oraz uchybieniu godności sędziego podczas tej rozmowy.

Sąd Najwyższy w czerwcu 2014 r. zaostrzył karę dyscyplinarną wobec Milewskiego - zmienił orzeczenie z pierwszej instancji o zakazie sprawowania stanowisk kierowniczych, w tym funkcji prezesa sądu, na dyscyplinarne przeniesienie sędziego na stanowisko służbowe poza okręgiem apelacji gdańskiej - do apelacji białostockiej.

O winie sędziego świadczyły już same wypowiedzi z jego rozmowy z osobą podającą się za urzędnika kancelarii premiera: proszę się nie martwić, już wyznaczamy termin, cieszymy się, że ktoś nas wysłucha. Z tych fragmentów, które nie są kwestionowane, widać elementy podporządkowania się obwinionego oczekiwaniom rozmówców. A mógł przecież się zorientować, że rozmawia z urzędnikiem niskiej rangi - uzasadniał wówczas SN. Prowokacji pochwalać nie należy, ale trzeba umieć się im przeciwstawiać - temu obwiniony nie podołał jako sędzia, ani jako prezes sądu. A gdyby mu się to udało - zyskałby uznanie - wskazywał SN.

Wykonując wyrok SN, minister sprawiedliwości przeniósł Milewskiego do pełnienia służby sędziowskiej od połowy sierpnia 2014 r. w pionie karnym Sądu Okręgowego w Białymstoku.

W połowie listopada były szef Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Dariusz Różycki zeznał przed komisją śledczą ds. Amber Gold m.in., że chodził regularnie na mecze Lechii Gdańsk, na które otrzymywał wejściówki, a obok niego często siadał sędzia Milewski.

Amber Gold - firma powstała na początku 2009 r. - miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji. 13 sierpnia 2012 r. ogłosiła likwidację; tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Według ustaleń w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej oszukano w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln złotych.

(mal)