Saddam Husajn ma obecnie trzy wyjścia: współpracować z inspektorami, zignorować misję rozbrojeniową ONZ bądź opuścić kraj. Odmowa współpracy oznaczać będzie groźbę wybuchu wojny - ostrzegł w wywiadzie dla katarskiej telewizji Al-Jazzera amerykański sekretarz obrony Donald Rumsfeld.

Ale iracki dyktator nie traci animuszu i zapowiada: Umrę w Iraku i umrę z honorem, odrzucając sugestie, że mógłby się podać do dymisji i w ten sposób uniknąć wojny. Dał też do zrozumienia, że nie zamierza zniszczyć rakiet, które - według inspektorów ONZ - przekraczają zasięg dozwolony przez Narody Zjednoczone.

Dlaczego Saddam ma zniszczyć rakiety Al-Samoud 2?

Odmowa zniszczenia rakiet może być „kropką nad i” do decyzji o rozpoczęciu akcji zbrojnej. W wojennym tonie wypowiadał się także iracki wiceprezydent Taha Yassin Ramadan. Zagroził, że w razie amerykańskiego ataku Irak może uderzyć na Turcję i Kuwejt, gdzie stacjonują amerykańskie wojska. Wojna to wojna. Każdy, kto będzie pomagał Amerykanom, będzie uważany za wroga - podkreślił Ramadan. Wydaje się więc, że lista wrogów Iraku wciąż rośnie, bo Ameryka ma wielu sojuszników.

Dziennik „The New York Times” w komentarzu redakcyjnym pisze właśnie o tych nowych sojusznikach Stanów Zjednoczonych w Europie i – co podkreślić trzeba – nie pisze o nich dobrze. Niektórzy mogą się nawet czuć obrażeni. Zdaniem komentatora gazety w poszukiwaniu sojuszników przeciwko Saddamowi prezydent George W. Bush przewrócił mapę świata do góry nogami. Sprzymierzył się z – jak to określa „The New York Times” – „Paktem Warszawskim Busha”, w którym miejsce dotychczasowych sojuszników zajęli ci, przed którymi Amerykanie postanowili bronić Europę.

Ale nie tylko zwolennicy wojny zwierają szeregi. Dzisiaj do Moskwy z niezapowiedzianą, błyskawiczną wizytą przyleciał kanclerz Niemiec Gerhard Schröder. Chce się upewnić, że Rosja wraz z Niemcami i Francją będzie nadal sprzeciwiać się wojnie z Irakiem. Zapewne zostanie przedyskutowana wspólna strategia działania, a być może także propozycje pokojowe, które podobno przywiózł w niedzielę do Bagdadu Jewienij Primakow. Misja Schrödera jest trudna – Rosja jest gotowa poprzeć kampanię wojenną, jeśli zostaną zagwarantowane jej interesy w Iraku.

Irak przygląda się oczywiście tym wszystkim zabiegom bardzo uważnie, ale Irakijczycy nie mają wątpliwości, o co tak naprawdę chodzi w tej dyplomatycznej grze. Są przekonani, że Ameryka chce jedynie zagarnąć irackie złoża ropy naftowej, a które są naprawdę duże. Świadczy o tym chociażby cena benzyny – za litr paliwa trzeba w Iraku zapłacić 30 groszy!

Foto: RMF

20:25