„Biden sam ustawił się trochę w roli petenta: jest jasne, że zależało mu na tym spotkaniu, że niejako on o nie poprosił, (…) co generalnie nie wróży nam dobrze” – tak rozmowy prezydenta USA Joe Bidena z prezydentem Rosji Władimirem Putinem komentuje Krzysztof Bosak. „Biden starał się pozyskać Rosję, żeby grała ze Stanami Zjednoczonymi na niekorzyść Chin. To mu się prawdopodobnie nie uda” – ocenia również poseł Konfederacji.

Prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden i prezydent Rosji Władimir Putin spotkali się w środę w Genewie po czterech miesiącach narastania napięć między obydwoma krajami i ostrej retoryki.

Przywódcy rozmawiali m.in. o cyberbezpieczeństwie, Ukrainie - w tym o kwestii członkostwa Ukrainy w NATO, a także o sytuacji rosyjskiej opozycji.

Szczyt nie przyniósł przełomu, żadna ze stron nie zdecydowała się na ustępstwa.

Ustalono jedynie, że ambasadorowie obu państw powrócą do placówek w Waszyngtonie i Moskwie.

Przywódcy oświadczyli również, że "potwierdzają zobowiązanie na rzecz zasady, zgodnie z którą w wojnie jądrowej nie ma zwycięzców i nie powinna ona nigdy zostać rozpętana".

Krzysztof Bosak, pytany w Polsat News, czy po szczycie w Genewie świat jest bezpieczniejszy, ocenił, że "to był cel PR-owy, żeby pokazać się w tych rolach".

"Liderzy mocarstw, kiedy się spotykają, rozmawiają o podziale władzy, ale społeczeństwu nie przedstawią tego, że rozmawiają o podziale stref wpływów, w związku z tym mówią, że rozmawiają o ładzie międzynarodowym i bezpieczeństwie" - komentował poseł.

Pytany natomiast, co według niego wynika z tego spotkania, odpowiedział, że "na razie nic".

"Może zła wiadomość dla nas jest taka, że Biden sam ustawił się trochę w roli petenta: jest jasne, że zależało mu na tym spotkaniu, że niejako on o nie poprosił" - mówił polityk Konfederacji.

Podkreślił, że "dla pewnej symetrii czy zachowania porządku pomiędzy mocarstwami, pokazania, że jednak Stany Zjednoczone są bardziej wpływowe niż Rosja, to jednak prezydent USA nie powinien prosić o to spotkanie. A to wygląda tak, jakby on chciał mieć korzyść wizerunkową z tego, że się spotka z Putinem - co generalnie nie wróży nam dobrze".

Na pytanie jednak, czy w jego ocenie Władimir Putin zdobył w czasie rozmów więcej punktów, Krzysztof Bosak odparł, że "chyba nie można tak powiedzieć".

Z jednej strony - jak stwierdził - Joe Biden, prosząc o to spotkanie, "umniejszył prestiż swego państwa", "ale z drugiej strony toczy się rywalizacja amerykańsko-chińska i to spotkanie odbyło się w tym kontekście".

"Wiemy, że prezydent Biden starał się pozyskać Rosję, żeby grała ze Stanami Zjednoczonymi na niekorzyść Chin. To mu się prawdopodobnie nie uda, bo Rosja stara się grać swoją grę. Natomiast pokazał inicjatywę" - dodał poseł.

Zdaniem Bosaka, "Biden próbuje pokazać się z dobrej strony, że ma inicjatywę i zdolność koalicyjną na poziomie międzynarodowym, na tle prezydenta (Donalda) Trumpa, który miał opinię, że jest izolowany, że nie za dużo mu wychodzi".

Po rozmowach Joe Biden ujawnił, że powiedział Władimirowi Putinowi, że "prawa człowieka będą zawsze na stole". "Dlatego będziemy podnosić takie kwestie jak sprawa Aleksieja Nawalnego. Postawiłem tę sprawę jasno, że będziemy dalej podnosić kwestię fundamentalnych praw człowieka" - mówił prezydent USA. Zaznaczył, że gdyby uwięziony opozycjonista zmarł, konsekwencje byłyby "katastrofalne".

Krzysztof Bosak, pytany, czy był to mocny akcent, podkreślił: "To jest pytanie o to, jaką przykładać miarę do interpretacji tego, co się dzieje na arenie międzynarodowej. Jak przyłożymy miarkę zachodnią, to możemy uznać, że słowa prezydenta Bidena były mocne, trafiały w punkt, dotyczyły właściwych, istotnych aspektów. Natomiast jak przyłożymy do tego miarkę polityki uprawianej w stylu wschodnim, to to są tylko słowa i słowami się nikt nie przejmuje. Przejmuje się czynami, a czynów nie ma - na poziomie czynów są ustępstwa".

"A to, że słowa są twarde, niczego nie wnosi" - podsumował polityk Konfederacji.