Na szczycie Biden – Putin nie doszło do przełomu – oceniają zgodnie po spotkaniu przywódców USA i Rosji w Genewie izraelscy komentatorzy. Zdaniem „Haarec”, Joe Biden poleciał do Genewy z nadzieją na ustalenie jasnych reguł rywalizacji. „(Chodziło) o powrót do relacji wrogiej, ale w sposób kontrolowany” – czytamy. Według "Jediot Achronot", za wygranego szczytu może uważać się Władimir Putin, bowiem kolejni prezydenci USA wciąż szukają porozumienia z nim. Gazeta zauważa, że przywódcy „silnego militarnie, ale słabego właściwie pod każdym innym względem” państwa oraz „ważnej i najbogatszej potęgi świata” rozmawiali „jakby byli sobie równi”.

"Szczyt w Genewie nie przyniósł żadnych istotnych rezultatów (...). Przywódca silnego militarnie, ale słabego gospodarczo i właściwie pod każdym innym względem, państwa spotkał się z przywódcą ważnej i najbogatszej potęgi świata, jakby byli sobie równi" - pisze w dzienniku "Jediot Achronot" Nadaw Ejal.

"Jakby to był 1985 rok i jakby to byli Ronald Reagan i Michaił Gorbaczow, którzy również spotkali się na szczycie w Genewie. A przecież dla Putina upadek Związku Radzieckiego to ‘największa katastrofa XX wieku’, więc można zrozumieć, dlaczego symbolika takiego spotkania jest dla niego tak atrakcyjna" - zaznacza dziennikarz.

"Haarec" z kolei zauważa, że choć Joe Biden przybył do Europy z chęcią stworzenia infrastruktury dla "odnowionej koalicji demokracji, która ma stawić czoła reżimom autokratycznym", to "do Genewy przyjechał nie po to, by osiągnąć konkretny cel, ale przede wszystkim promować kanał dialogu".

"Biden, podobnie jak Putin, jest wielkim zwolennikiem rozmów twarzą w twarz. Szczyt ma na celu przekazanie bezpośrednich i jasnych komunikatów dotyczących czerwonych linii Stanów Zjednoczonych. Biden postrzega Rosję jako drugorzędne zagrożenie, za Chinami, ale doskonale zdaje sobie sprawę z jej zdolności do podważania porządku światowego, a nawet polityki wewnętrznej w USA" - pisze komentator gazety Natanel Szlomowic.

"Jako że Waszyngton skupia się głównie na Pekinie, Biden ma nadzieję na ustanowienie stabilniejszych i bardziej przewidywalnych relacji z Putinem. W istocie ma nadzieję, że obaj przywódcy, którzy dorastali w okresie zimnej wojny, w pewnym stopniu przywrócą sposób myślenia praktykowany w XX wieku. Nie chodzi o powrót do tamtego napięcia, ale o zbiór norm i reguł, które zostały ukształtowane; o powrót do relacji wrogiej, ale w sposób kontrolowany, na znanych i z góry ustalonych zasadach" - tłumaczy autor.

"Prezydent USA ma nadzieję, że jeśli potraktuje Putina tak, jak sam Putin widzi siebie - jako przywódcę równorzędnej do amerykańskiej potęgi - to będzie możliwe przedefiniowanie norm i reguł ‘rywalizacji’ po raz pierwszy od upadku bloku sowieckiego" - podsumowuje Szlomowic.

/RMF FM
/RMF FM
Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego nowego internetowego Radia RMF24.pl:

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24.pl na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.