Dziewiętnastu afgańskich żołnierzy zginęło w ataku talibów na wojskowy punkt kontroli na wschodzie kraju - podały afgańskie władze. Siedmiu żołnierzy zostało pojmanych przez islamistów. To najkrwawszy atak na afgańską armię od co najmniej roku.

Do ataku doszło nad ranem w graniczącej z Pakistanem prowincji Kunar. Według ministerstwa obrony afgańskie wojsko podjęło już akcję odbijania żołnierzy. Dwóch wojskowych zostało rannych.

Do ataku przyznali się talibscy bojownicy, informując, że jeden z nich zginął, a dwóch zostało rannych.

Tymczasem talibowie poinformowali, że zawiesili rozmowy z centralnymi władzami w Kabulu na temat ewentualnej wymiany więźniów w związku z - jak to określili - "złożonością sytuacji" w Afganistanie.

Oświadczenie do mediów w tej sprawie drogą elektroniczną wysłał rzecznik Talibanu Zabihullah Mudżahid. Określenie Taliban odwołuje się do rządu talibów w Afganistanie w latach 1996-2001.

Przed kilkoma miesiącami talibowie deklarowali, że w geście pojednania, są gotowi uwolnić żołnierza USA, którego przetrzymują od 2009 roku, w zamian za pięciu wyższych rangą talibów więzionych w Guantanamo. Amerykańskim jeńcem talibów jest starszy szeregowy Bowe Bergdahl, który zaginął w czerwcu 2009 roku w prowincji Paktika na wschodzie Afganistanu, przy granicy z Pakistanem.

Tymczasem w zeszłym tygodniu afgański rząd zwolnił z byłego amerykańskiego więzienia w Bagram 65 bojowników uznawanych przez Stany Zjednoczone za zagrażających bezpieczeństwu kraju. USA uznały tę decyzję za krok wstecz w rządach prawa w Afganistanie.

(j.)