"Nie potrafimy jeszcze powiedzieć, kto dokonuje ataków na polskie sklepy w Holandii i czy to są ataki wymierzone w Polaków” – powiedział dziennikarce RMF FM Katarzynie Szymańskiej- Borginon, rzecznik policji Erwin Sintenie. Podkreślił, że trwa dochodzenie w tej sprawie. W ostatnim czasie doszło do wybuchów w czterech sklepach sprzedających polskie towary.

W polskim supermarkecie, znajdującym się w centrum handlowym Beverhof w holenderskim mieście Beverwijk pod Amsterdamem, miała miejsce w sobotę nad ranem kolejna eksplozja. Do eksplozji w polskim sklepie w Beverwijk doszło też w środę, a dzień wcześniej w podobny sposób zaatakowane zostały sklepy w Aalsmeer niedaleko Amsterdamu oraz w Heeswijk-Dinther w Brabancji Północnej.

Rzecznik holenderskiej policji w rozmowie z dziennikarką RMF FM przypomniał, że właścicielami sklepów nie są Polacy, tylko Holendrzy, z pochodzenia irakijscy Kurdowie. Holenderska prasa informuje, że chodzi raczej o porachunki między Kurdami, natomiast sam właściciel sklepu Mohamed Mahmoed powiedział w jednym z wywiadów, że chodzi o konkurencję. "Jest kilka stron zainteresowanych tym rynkiem" - mówił w rozmowie z "De Telegraaf".

Zaatakowane sklepy rodziny Mahmoedów noszą nazwę "Biedronka", chociaż nie mają nic wspólnego z siecią sklepów funkcjonujących pod tą nazwą w Polsce. 

Holenderska policja zwiększyła ochronę sklepów. Jednak Erwin Sintenie uważa, że Polacy nie mają się czego obawiać. Polskie sklepy odwiedzili lokalni policjanci.

"Rozmawialiśmy z ludźmi z innych polskich supermarketów i oni niczego się nie obawiają" - powiedział Sintenie.

Holenderska policja apeluje na swoich stronach internetowych do osób, które były świadkami tych eksplozji lub mają o nich jakieś informacje o kontakt.

Opracowanie: