Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła udzielanie pomocy przez samorządy po wielkiej powodzi w 2010 roku. W dużej części przypadków powodzianie z opóźnieniem otrzymywali pieniądze przeznaczone z budżetu państwa na usuwanie skutków kataklizmu, niektórzy pomocy nie otrzymali w ogóle - wynika z raportu, do którego dotarł reporter RMF FM.

NIK zwraca uwagę na błędy urzędników samorządowych. Przede wszystkich chodzi o zaniedbania w tworzeniu planów zarządzania kryzysowego. Istniały one tylko w kilku gminach z pięćdziesięciu skontrolowanych. W prawie żadnej gminie plany nie zawierały przepisów, w jaki sposób rozdzielać państwową pomoc.

W Bogatyni o zasiłki na odbudowę, czy remont domu wystąpiło 227 rodzin. Do końca 2010 roku otrzymało je jedynie pięć rodzin, bo samorządowcy mieli problem ze sporządzaniem wyceny strat, tworzeniem kosztorysów i błędnie interpretowali ustawę o finansach publicznych. Dlatego też pozostałe poszkodowane rodziny otrzymały pieniądze dopiero po zimie. Chodzi o pierwszy kwartał 2011 roku.

Przeczytaj raport NIK

Problemy były nawet z jednorazowymi zapomogami - mówi Paweł Biedziak z NIK. 30-40 procent poszkodowanych mieszkańców nawet z ponad miesięcznym opóźnieniem otrzymało pierwsze zasiłki w wysokości 6 tysięcy złotych - wylicza. Jak precyzuje, chodziło o pierwszą pomoc, kiedy woda już opadła.

Kontrolerzy NIK wykryli także inne nieprawidłowości, którymi zajmuje się już prokuratura. Np. w gminie Wilków 27 rodzin pracowników Ośrodka Pomocy Społecznej oraz Urzędu Gminy otrzymało dodatkowe zasiłki wyższe o 3,5 tys. zł od zasiłków wypłaconych innym poszkodowanym.