"W finale Ligi Mistrzów jest faworyt i jest nim Bayern Monachium" - mówi RMF FM Andrzej Juskowiak. Według byłego reprezentanta Polski Borussia Dortmund nie stoi na straconej pozycji, bo mecze między tymi drużynami zawsze były bardzo wyrównane. Juskowiak dodaje, że Robertowi Lewandowskiemu ciężko będzie strzelić gola. "W finale może być mało sytuacji podbramkowych, Robert musi szukać choćby jednej dogodnej okazji" - mówi Juskowiak w rozmowie z dziennikarzem RMF FM.

Adam Górczewski: Kto pana zdaniem jest faworytem w tym meczu?

Andrzej Juskowiak, b. piłkarz reprezentacji Polski: Wydaje mi się, że Bayern, na podstawie tego, co zrobił w Bundeslidze. Dwadzieścia kilka punktów przewagi nad Dortmundem jednak robi wrażenie. Sposób w jaki regularnie pokonywał zespoły w Bundeslidze Bayern, robi niesamowite wrażenie. Oczywiście wszystko to było poparte też bardzo dobrą grą w Lidze Mistrzów i jest faworytem tego spotkania. Natomiast historia pokazuje ostatnich potyczek między tymi dwoma klubami, że minimalne są różnice i w grze i w wynikach. Najczęściej to było 1:1 albo minimalne zwycięstwo Bayernu.

A z czego się bierze to, że Bayern wygrywa ze wszystkimi? Potrafi wysoko wygrać z Barceloną, pokonuje innych przeciwników wysoko, a z Borussią nawet jak wygrywa, to jest to takie stykowe.

Wydaje mi się, że przede wszystkim dlatego iż Jürgen Klopp znakomicie swój zespół jest w stanie przygotować pod względem taktycznym. Mówi się o tym, że to jest jeden z najlepszych strategów jeśli chodzi o futbol obecnie. Doskonale znają się te zespoły, wydaje mi się że tutaj czasami dyspozycja dnia będzie decydowała. Ale też to jak ten zespół będzie przygotowany do konkretnego meczu. W tym przypadku wiemy, że Mario Götze doznał kontuzji, a to jest kluczowy zawodnik dla filozofii gry Dortmundu. Nie jest możliwie zastąpienie go 1 do 1. To powoduje, że Dortmund będzie musiał grać troszeczkę inaczej, bardziej defensywnie. Co nie znaczy, że gorzej w obronie. Natomiast Jürgen Klopp musi dopasować taktykę do ludzi, których ma. Nie ma takiego komfortu wyboru, jak Jupp Heynckes. Wiemy dobrze, że w tej chwili już od kilku tygodni  jest kontuzjowany Tony Kroos i nie ma problemu. Nie grał też w pierwszym meczu Mario Mandžukić, najlepszy napastnik. Też Bayern sobie poradził z Barceloną. To, że wysoko wygrywają, to jest zasługa znakomitej obrony. Bayern ani w półfinale ani w ćwierćfinale nie stracił bramki. A grał z Juventusem i Barceloną.

Czy w takim razie Lewy przebije się przez taką obronę? Czy w takim meczu, przeciwko takiej obronie, to jest też mecz w którym on może zdecydować?

Powinien, bo tak patrząc na statystyki to najwięcej bramek w Lidze Mistrzów dla Dortmundu strzelił właśnie Robert. Będzie mu bardzo trudno. Ćwierćfinałowy mecz Pucharu Niemiec, kiedy na własnym boisku Bayern wygrał 1:0, Robert miał bardzo mało szans do tego, żeby zdobyć bramkę. Znakomicie wyłączył go z gry Dante, ale był osamotniony. Trochę mi to przypominało grę Roberta w reprezentacji. Że ma mało okazji do tego, żeby być w polu karnym, przodem do bramki - to, co najbardziej lubi, kiedy tą piłkę jest w stanie przyjąć. Nie uderzyć bez przyjęcia, tylko od razu starać się ją przyjąć w kierunku , w którym mu pasuje, mijając obrońcę. Takich sytuacji może nie mieć w sobotnim spotkaniu. Być może jakiś stały fragment gry, Robert też wiele bramek strzelił po dośrodkowaniach z rzutów wolnych czy rożnych. Trzeba będzie szukać praktycznie jednej takiej dogodnej sytuacji, bo podejrzewam, że ten mecz będzie taki nienudny, natomiast jeśli chodzi o ilość okazji podbramkowych, to będzie tego niewiele. To jest finał i tutaj żadna z drużyn nie będzie chciała stracić jako pierwsza gola, bo tu się może okazać, że na końcu, że ta jedna bramka będzie decydowała o całym wyniku finału.

No właśnie, Bayern i Borussia jednak lubią strzelać gole, to są często wysokie wyniki, czy to będzie mecz właśnie na 1:0, klasyczny w ostatnich latach, czy jednak jest szansa na to, że zobaczymy więcej bramek?

Wydaje mi się, że stawka jest tak wielka, że tutaj nikt nie będzie ryzykował, chyba, że wydarzy się coś takiego, iż na początku spotkania, w pierwszych 10 minutach padnie pierwsza bramka i wtedy zaczną się rozluźniać te ryzy taktyczne jednego i drugiego zespołu. Aczkolwiek i tak trudno mi w to uwierzyć, bo jednak tam jest wielu doświadczonych już zawodników i trenerzy nie dopuszczą do tego, żeby zbyt wielu zawodników angażowało się w  grę ofensywną kosztem bronienia własnej bramki, bo to jest teraz w footballu podstawa, a obydwa zespoły najlepiej w tym sezonie Ligii Mistrzów wychodziły od obrony do ataku. Ten moment jest bardzo krótki i obrona drużyny przeciwnej nie jest w stanie się w porę ustawić i to zawsze może zakończyć się zdobyciem gola, więc tutaj takich fajerwerków wydaje mi się nie będzie. Aczkolwiek obie drużyny mają tylu tak dobrych piłkarzy, że ten poziom będzie naprawdę uważam na bardzo wysokim szczeblu.

Dogrywka i karne są możliwe?

Są możliwe, bo obydwie drużyny, jeżeli będą grać tak, jak do tej pory, to bramki na pewno zobaczymy, a te minimalne detale będą decydować i na pewno Bayern na pewno nie będzie chciał dopuścić do rzutów karnych mając tam w pamięci kilka takich potyczek, kiedy nie najlepiej to wykonywali. Poza tym, to jest zawsze loteria, a tutaj i Bayern i Dortmund chcą przechylić szalę zwycięstwa jak najszybciej to się da, aczkolwiek czy to będzie możliwe, to dopiero zobaczymy w sobotę.

Dwie drużyny niemieckie w finale, dużo drużyn niemieckich grających w lidze europejskich, w lidze mistrzów, w grupach też grały takich football powiedziałbym radosny, bo to dużo bramek było, często wysoko przegrywały, ale też potrafiły wygrywać. Czy od pana czasów Bundesliga się zmieniła?

Zmieniła się bardzo, ponieważ w pewnym momencie zastanawiano się, co można zrobić, żeby wygrywać, bo samym znakomitym przygotowaniem motorycznym można wygrać jeden, drugi, trzeci, piąty mecz, natomiast tytułów już nie. Tym bardziej, że nie było takich sukcesów w tych latach 90 i nagle postanowiono zreformować cały system szkolenia. Te ostatnie 15 lat właściwie sugerują, że tam wiele się działo. Bo jeżeli mamy dwa zespoły niemieckie w finale Ligii Mistrzów, to to nie jest przypadek, zwłaszcza tak grających. Pomysł był taki, żeby wyszukiwać oczywiście tych piłkarzy o wybitnych warunkach motorycznych, ale też bardzo dobrych piłkarsko. Ktoś nakreślił plan rozwoju footballu na następne 10,15 lat, jacy zawodnicy będą mogli sobie poradzić. Wiadomo w tej chwili, że jest bardzo mało miejsca na poziomie Ligii Mistrzów. Trzeba grać i szybko i skutecznie i ta precyzja podań musi być bardzo wysoka. Takich zawodników udało się wyszukać. Oni w tej chwili są przygotowani do tego, żeby grać co trzy dni, bo ich organizm się szybko regeneruje, ale kiedy są na boisku, to potrafią bardzo wiele zrobić na małej przestrzeni i to jest zasługa wielu lat pracy, szkolenia trenerów przede wszystkim, którzy wiedzą jakich zawodników wyszukiwać, w którym kierunku ta Bundesliga się rozwija. I oczywiście ten football ofensywny jest ciekawy dla kibiców, dlatego nie mają problemów z tym, żeby zapełniać stadiony w pierwszej, czy drugiej Bundeslidze, ludzie chcą oglądać spektakle, bramki, nawet kosztem straty jednego, czy drugiego gola. Pierwszy raz w historii niemieckiej piłki wszystkie zespoły, które grały w europejskich pucharach grały jeszcze wiosną i to najlepiej chyba pokazuje, że ten pomysł, ta strategia rozwoju niemieckiej piłki była trafiona i to, że teraz są dwa zespoły w finale Ligii Mistrzów, to jest jakby pokłosie wielu lat pracy, dobrych decyzji, dobrych wyborów. Najważniejsze jest jeszcze to dla trenera reprezentacji Niemiec Joahima Loewa, że on ma teraz olbrzymi komfort wyboru, że nie ma żadnego kłopotu z tym, żeby dobrać piłkarzy na wyjazd teraz nawet do Stanów Zjednoczonych. Są tam zawodnicy wyróżniający się w swoich klubach, no a następcy są już gdzieś przygotowywani w reprezentacjach młodzieżowych. Za chwilę oni też będą gotowi do tego, żeby grać na poziomie Bundesligi. Co więcej, ja zauważyłem taki trend już w tej chwili, że te kluby bogatsze, wyżej stojące w tabeli Bundesligi, szukają najpierw piłkarzy z tych klubów, które są trochę niżej, które zarabiają na sprzedaży piłkarzy. Rzadziej sięgają w tej chwili po zawodników z zagranicy. Tak jakby mieli większe zaufanie, ale to jest też poparte analizą, że ci zawodnicy, którzy w tej chwili dopasowali się już poziomem do Bundesligi nawet w słabszych klubach, potrafią zagrać równo przez następny sezon nawet w lepszym zespole.