W wyższej szkole sportu w Sztokholmie (GIH) obchodzono w piątek 100-lecie pierwszej bramki piłkarskiej reprezentacji Polski, która padła w 1922 roku w meczu ze Szwecją na tutejszym stadionie olimpijskim. Mecz był dopiero trzecim w historii polskiej reprezentacji. Dwa pierwsze z Węgrami, 18 grudnia 1921 w Budapeszcie i 13 maja 1922 w Krakowie, zostały przegrane 1:0 i 0:3 i dopiero trzeci ze Szwecją przyniósł zwycięstwo 2:1.

W wyższej szkole sportu w Sztokholmie (GIH) obchodzono w piątek 100-lecie pierwszej bramki piłkarskiej reprezentacji Polski, która padła w 1922 roku w meczu ze Szwecją na tutejszym stadionie olimpijskim. Mecz był dopiero trzecim w historii polskiej reprezentacji. Dwa pierwsze z Węgrami, 18 grudnia 1921 w Budapeszcie i 13 maja 1922 w Krakowie, zostały przegrane 1:0 i 0:3 i dopiero trzeci ze Szwecją przyniósł zwycięstwo 2:1.
/Facebook

Bramka padła z rzutu karnego podyktowanego w 27. minucie spotkania przez austriackiego sędziego Hugo Meisla po centrze Leona Sperlinga  i dotknięciu piłki ręką przez Szweda Einara Hemminga. Jej zdobywcą był piłkarz Jutrzenki Kraków Józef Klotz. Drugą bramkę dla Polski strzelił w 74. minucie Józef Garbień, a dla Szwecji w 56. Olof Svedberg.

Poznaliśmy też tragiczną historię zarówno Klotza, jak i dwóch innych  piłkarzy żydowskiego pochodzenia z tej drużyny,  którzy padli ofiara Holocaustu.

Klotz został w 1941 roku rozstrzelany w ulicznej egzekucji  w Warszawie. W tym samym roku Sperling został zastrzelony przez pijanego SS-mana we Lwowie. Rezerwowy w tym meczu i najlepszy w historii strzelec Jutrzenki Kraków Zygmunt Krumholtz został zamordowany też w 1941 roku w Samborze (obecnie Ukraina).

Mecz z nieznanym zespołem wywołał w Sztokholmie duże zainteresowanie, pomimo że Szwecja była już doświadczoną drużyną grającą na arenie międzynarodowej od 1908 roku i spotkanie z Polską było dla niej numerem 76. Świadczy o tym liczba sprzedanych biletów. Na trybunach stadionu, który miał wtedy pojemność dla 20 tysięcy widzów, zasiadło ponad 16 tysięcy osób.

Szwedzkie gazety poświeciły dużo miejsca temu spotkaniu, a największy wtedy ogólnokrajowy dziennik "Dagens Nyheter" napisał, że "Szwedzi grali lepiej, lecz wygrała Polska. Jej piłkarze okazali się bardzo sympatyczni i prezentując swój styl gry, uzyskali dużą popularność wśród publiczności".

Według relacji w polskich gazetach z tego okresu, po decyzji sędziego nikt nie chciał wykonywać rzutu karnego i dopiero kapitan (Tadeusz Synowiec) zdecydował, że będzie to Klotz, który tym samym przeszedł do historii - powiedział Robert Trzaska, pasjonat i historyk piłkarski z Warszawy, pomysłodawca i inicjator obchodów.