Pierwszy od stu lat śmiertelny przypadek wścieklizny na Wyspach Brytyjskich. Wczoraj w szpitalu zmarł mężczyzna, który zaraził się chorobą po ugryzieniu przez nietoperza. Jego śmierć wywołała spore zaniepokojenie na Wyspach.

David McRae pochodził ze wschodniej Szkocji i od 15 lat zajmował się obserwowaniem dzikiej przyrody. Nietoperzami zajmował się na zlecenie jednej z rządowych agencji ochrony środowiska. Śmierć mężczyzny wywołała zaniepokojenie na Wyspach. Brytyjczycy szczycą się tym, że ich kraj jest całkowicie wolny od wścieklizny, a to dzięki niezwykle ostrej kwarantannie, jaka obowiązuje przy wwozie zwierząt, także domowych, do Wielkiej Brytanii.

Specjaliści uspokajają. Proszę nie obawiać się nietoperzy, nawet wtedy, jeśli mieszkają one na waszym poddaszu. Pozwólcie im tam zostać, nie dotykajcie ich. Jeśli już przydarzy się wam ugryzienie, skonsultujcie się z lekarzem - mówił jeden z profesorów z uniwersytetu w Aberdeen.

Nosicielami wścieklizny są głównie psy, koty oraz zwierzęta dzikie, np. lisy. Po ukąszeniu wirus dostaje się do mózgu, gdzie wywołuje śmiertelne zmiany w ważnych ośrodkach życiowych. Gdy pojawią się objawy - gorączka, bóle głowy, skurcze mięśni, ślinotok, niemożność przyjmowania płynów - choroba nieuchronnie prowadzi do śmierci. Jedynym sposobem zapobiegania wściekliźnie jest jak najwcześniejsze przeprowadzenie szczepienia.

08:00