Cztery i pół tysiąca złotych za dzień urzędowania - dokładnie tyle zapłacił śląski przedsiębiorca Antoni Czarnecki, by na chwilę stać się prezydentem Tych. Sprawa nie ma jednak najmniejszego związku z podłożem korupcyjnym. Wylicytowane pieniądze trafią bowiem na konto miejscowego hospicjum.

Nowy gospodarz miasta zasiadł w prezydenckim fotelu o godzinie 8.30 rano. Zdążył już zapowiedzieć, że w trakcie swojego urzędowania chciałby na przykład posadzić drzewa w parku. Marzyłem o tym - przyznał też w chwili uroczystego przekazania mu władzy w Tychach: