Niektóre popularne w języku angielskim powiedzenia nie mają logicznego sensu - piszą w tradycyjnie żartobliwym, bożonarodzeniowym numerze czasopisma naukowego "BMJ" badacze z Londynu. Jeśli ktoś chce stwierdzić, że jakiś problem jest prosty do rozwiązania, nie wymaga nadzwyczajnych zdolności i umiejętności, to mówi, że to nie jest "rocket science", ani "brain surgery", czyli nie trzeba być inżynierem rakietowym, ani neurochirurgiem, żeby sobie z tym poradzić. Naukowcy zadali sobie w związku z tym pytanie, czy faktycznie inżynierowie zaangażowani w przemysł rakietowy, czy wykonujący operacje mózgu neurochirurdzy są przeciętnie bardziej inteligentni od tak zwanych zwykłych śmiertelników... Okazało się, że nie.

Naukowcy z kilku uniwersytetów w Londynie, między innymi University College London, Imperial College London i Kings College London zaprosili do udziale w testach Cognitron’s Great British Intelligence Test blisko 750 osób (w tym 600 inżynierów branży kosmicznej i 148 neurochirurgów). Ostatecznie ankiety pozwalające na zbadanie różnych aspektów zdolności poznawczych i inteligencji wypełniło w pełni 329 inżynierów z przemysłu kosmicznego i 72 neurochirurgów. 

Wyniki zestawiono z wynikami tych samych ankiet wypełnionych przez ponad 18 tysięcy przeciętnych Brytyjczyków. Okazało się, że średnia poziomu inteligencji wcale się w tych wszystkich grupach nie różni. Badania wykazały tylko delikatne różnice w niektórych aspektach zdolności poznawczych, ale średnia na żadne istotne prawidłowości nie wskazuje. Neurochirurdzy byli tylko nieco szybsi w rozwiązywaniu problemów i nieco wolniejsi w ćwiczeniach pamięciowych. Inteligencja więc inżynierów rakietowych, czy neurochirurgów nie wyróżnia, jeśli już coś, to raczej wiedza, umiejętności, doświadczenie. Czy to wystarczy, by te wyrażenia stosować? Moim zdaniem mimo wszystko... tak, ale opinie mogą być różne...

A jeśli ktoś nie będzie chciał teraz mówić o "rocket science", ani "brain surgery", to co ma zrobić? Całkowicie niepodważalny jest - na razie - sens innego angielskiego powiedzenia o tym, że coś jest proste jak "walk in the park", czyli spacer po parku. To uniwersalnie poprawne i przystaje do każdego wyboru ścieżki kariery. Choć - jak przecież dobrze wiemy - i w parku ścieżki mogą być łatwiejsze i trudniejsze. My w języku polskim na szczęście możemy w podobnej sytuacji mówić, że coś jest proste jak "bułka z masłem". Tego nam nikt nie zabierze. Najwyżej podmienią masło... margaryną. W razie czego pozostaje też jeszcze nieśmiertelna... konstrukcja cepa.