Będziemy rozmawiać z pielęgniarkami - deklarują przedstawiciele resortu zdrowia. Dziś ma dojść do kolejnej tury negocjacji. Mazowieckie pielęgniarki zakończyły blokadę Ministerstwa Zdrowia. Jednak, kobiety okupują budynek i nie zamierzają go opuścić.

Siostry są tam od wczoraj. "Nie przerwiemy okupacji, dopóki nie otrzymamy 500 złotych podwyżki. Możemy tu siedzieć do świąt, a nawet dłużej - twierdzi Sabina Małyszka, szefowa Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w Sokołowie Podlaskim. Ministerstwo Zdrowia zapowiedziało, że jeszcze dziś ma dojść do rozmów z protestującymi pielęgniarkami. Na liście uczestników rozmów nie ma jednak przedstawicieli Związku Pielęgniarek i Położnych, głównego organizatora protestu. Zgodnie z zapowiedzią, protest rozpoczął się o siódmej rano. Siostry domagają się podwyżek. W całym kraju okupują placówki zdrowia, głodują, a nawet odchodzą od łóżek pacjentów. Choć w niektórych placówkach służby zdrowia protesty powoli dobiegają końca - ogólnie daleko jednak do znormalizowania sytuacji białego personelu. I tak szpitalowi w Koninie, gdzie siostry odeszły od łóżek pacjentów, grozi ewakuacja. Jeśli w ciągu kilku godzin chorzy nie otrzymają opieki, dyrekcja placówki jest gotowa zamknąć lecznicę, a chorych przewieźć do innych szpitali. W Wejherowie, gdzie do protestu przystąpiły wszystkie pielegniarki i położne, łącznie 400 sióstr, ich obowiązki przejęli lekarze. Podobnie jest w czterech innych szpitalach na Pomorzu: miejskim w Gdyni, zakaźnym w Gdańsku i na Zaspie oraz w Prabutach. Głodówka trwa w trzech innych placówkach. Trzeci tydzień protestują siostry na Dolnym Śląsku, tam protest pielęgniarek trwa już 17 dzień. Dziś do strajku przyłączył się biały personel ze szpitala w Miliczu, w Lubaniu pielęgniarki zmienił formę protestu z głodówki na odejście od łóżek. Od swoich stanowisk pracy odeszły siostry w przychodni w Jelczu Laskowicach i we Wrocławiu. Wręcz katastrofalna sytuacja panuje w klinikach Akademii Medycznej we Wrocławiu - tam na złagodzenie protestu się nie zanosi. Szczegóły w relacji reportera RMF FM, Marka Jankowskiego.

Na dwie godzin od łóżek chorych odeszły pielęgniarki z wojewódzkiego szpitala specjalistycznego w Radomiu. Na szczęście nie oznacza to, że pacjenci pozostali zupełnie bez opieki. „Tak jak 5 grudnia poprosiłyśmy lekarzy o przejęcie naszych obowiązków”. Ubrane na czarno pielęgniarki solidaryzują się z koleżankami protestującymi w Ministerstwie Zdrowia. Każda z nich ma identyfikator z napisem „Popieram strajkujące i głodujące pielęgniarki i położne”. W Krakowie siostry ze szpitala imienia Rydygiera na znak protestu prowadzą strajk włoski. W ich przypadku oznacza to, że zgłosiły się do pracy, ale nie pracują tak jak co dzień. Ten strajk polega na tym, że pielęgniarki nie uczestniczą w operacjach, nie pobierają krwi do badań, nie wykonują zastrzyków, nie podają leków doustnych. Personel ogranicza swoją pracę do obserwacji stanu zdrowia pacjentów. Jeśli chodzi o zabiegi planowane zostały one przesunięte na kolejne dni, natomiast w sytuacjach nagłych ratujących życie pielęgniarki uczestniczą, jak np. w ostrych dyżurach urazowych czy sytuacjach zagrożenia życia pacjenta. Podobną formę protestu obrały pielęgniarki ze szpitala w Brzesku. Około 500 dolnośląskich pielęgniarek pikietuje urząd wojewódzki we Wrocławiu. Mają ze sobą transparenty z napisami "Głodujemy, dzisiaj my – jutro wy", "Za uśmiech nie da się żyć", "My jesteśmy dla pacjenta, a rząd o nas nie pamięta". Pielęgniarki niosą też wielki czarny czepek z napisem „Agonia”. Siostry podjęły próbę szturmu na drzwi z urzędu stróżom porządku udało się na razie powstrzymać napór pielęgniarek, sytuacja jest jednak napięta. W szpitalu w Zakopanem i Nowym Targu strajk pielęgniarek jest zawieszony do soboty. Wtedy odbędzie sie zjazd regionalny związku i podjęte będą wspólne decyzje. Dzisiaj do strajku generalnego dołączyły tylko siostry z Suchej Beskidzkiej. W zachodniopomorskiem żaden pacjent z ponad 30 szpitali nie został bez opieki pielęgniarskiej. Tam siostry mają patent na uzyskanie podwyżek: głodówki do skutku. Jak dotąd protestują z powodzeniem. We wszystkich bowiem szpitalach, gdzie odbywały się protesty głodowe, kobiety otrzymały dodatkowe pieniądze.

Według ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych protestuje 60 procent członkiń związku. Według szefowej związku Bożeny Banachowicz "nie ma zgłoszeń o przystąpieniu do strajku jednostek onkologicznych, pediatrycznych i położniczych". Wyraziła nadzieję, że w trakcie protestu "pacjenci nie zostaną bez opieki, gdyż to oni są najważniejsi". Odejście od łóżek chorych to bardzo trudna decyzja - przyznaje wicepremier, minister pracy i polityki socjalnej, Longin Komołowski. Gość politycznej kawiarni przy krakowskim Przedmieściu 27 tłumaczy jednak, że w tym roku rząd pieniędzy nie da, bo nie ma: „W tym roku podwyżka na tym poziomie oczekiwanym nie jest możliwa ponieważ są konkretne możliwości budżetu. Nie mogę w oderwaniu od możliwości budżetu prowadzić negocjacji” – powiedział Komołowski. Członkinie Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych chcą podwyżki 500-złotowej jeszcze w tym roku, rząd obiecuje podnoszenie pensji w ciągu najbliższych dwóch lat o 4 procent powyżej inflacji. Zdaniem sióstr to za mało.

foto RMF FM

13:15