Stan 33-letniego mężczyzny, któremu lekarze z Gliwic przeszczepili twarz, jest ciężki, ale stabilny. Według specjalistów, pacjent wróci do normalnego życia. Na razie komunikuje się za pomocą gestów i ruchów głową. Mężczyzna stracił twarz po ciężkim wypadku w pracy. Przeszczep był dla niego operacją ratującą życie.

Zabieg przeszczepu twarzy przeprowadzono w Centrum Onkologii w Gliwicach. Według lekarzy, była to pierwsza na świecie pilna transplantacja twarzy ratująca życie. Jak poinformował szef zespołu prof. Adam Maciejewski, gdyby nie ta operacja, mężczyzna by nie przeżył - obrażenia były tak rozległe, że nie mógłby normalnie oddychać i jeść, groziłyby mu też poważne infekcje.

Operacja trwała 27 godzin. To było gigantyczne wyzwanie - nie tylko medyczne, ale i logistyczne - tak o zabiegu mówią lekarze, którzy go przeprowadzili.

Aby operacja była możliwa, trzeba było właściwie sparaliżować system odpornościowy pacjenta. Dlatego teraz, po przeszczepie, kluczowe jest zabezpieczenie go przed wszelkimi infekcjami. Przebywa w warunkach sterylnych, ze specjalnymi urządzeniami, które oczyszczają powietrze. Dostęp personelu jest ograniczony - wchodzą tylko te osoby, które bezwzględnie muszą się nim opiekować - poinformował prof. Sebastian Giebel.

Rodzina kontaktuje się z pacjentem przez szybę. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, bardziej bezpośredni kontakt będzie możliwy za mniej więcej miesiąc. Natomiast w ciągu 10 dni mężczyzna być może zacznie samodzielnie jeść.

Taki był nasz cel, aby chory mógł normalnie wrócić do społeczeństwa, normalnie funkcjonować w tak dużym zakresie, jak jest to tylko możliwe - mówił podczas konferencji prasowej prof. Adam Maciejewski. 33-latek będzie więc mógł jeść, oddychać i widzieć, choć maszyna do cięcia kamieni prawie amputowała mu twarz.

Nie czujemy się cudotwórcami, po prostu wykonywaliśmy swoją pracę - dodał prof. Maciejewski.

Stan pacjenta jest nadal ciężki, ale stabilny. Przyjmuje leki zapobiegające odrzuceniu przeszczepu.

Lekarze są świetnie wyszkoleni

Zespół Chirurgii Rekonstrukcyjnej i Naczyniowej przygotowywał się do przeszczepu twarzy od kilku lat. To grupa doświadczonych lekarzy, w skład której wchodzą chirurdzy ogólni, chirurdzy onkologiczni, chirurdzy szczękowo-twarzowi, transplantolodzy kliniczni, anestezjolodzy oraz psycholodzy. Stworzono też grupę biorców - osób, którym nie są w stanie pomóc nawet operacje rekonstrukcyjne.

O planach zabiegu wiedzieli wszyscy koordynatorzy odpowiadający za pobrania narządów w szpitalach odległych od Gliwic nie więcej niż o godzinę drogi. Dłuższy transport mógłby spowodować niedokrwienie tkanek do przeszczepu.

Pacjenci potrzebujący przeszczepu twarzy to osoby po rozległych urazach mechanicznych, oparzeniach, z wadami wrodzonymi lub po leczeniu łagodnych nowotworów regionu dolnego, środkowego i górnego piętra twarzy, u których klasyczne metody rekonstrukcji nie są w stanie przywrócić funkcji poszczególnych narządów. Jak szacuje prof. Maciejewski, w Polsce może to być grupa około 120 osób.

Działający w Centrum Onkologii w Gliwicach Zespół Chirurgii Rekonstrukcyjnej i Mikronaczyniowej ma największe w Polsce doświadczenie z zakresie zabiegów rekonstrukcyjnych. Od 2001 roku przeprowadzono tam już tysiące takich operacji, w tym najtrudniejsze - z wykorzystaniem technik mikronaczyniowych, wymagających pracochłonnego łączenia żył i tętnic o średnicy około 2 mm.