Jutro wieczorem Wenus i Neptun znajdą się wyjątkowo blisko siebie. Żeby je zobaczyć wystarczy lornetka. Planeta bogini miłości będzie najjaśniejszym obiektem na niebie. Neptun - ostatnia planeta w Układzie Słonecznym - oczywiście będzie świecić znacznie słabiej.

Zazwyczaj Neptuna bardzo trudno odnaleźć na niebie bez bardzo dokładnej mapy. Jak jednak wyjaśnia dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie, zdarzają się okresy, kiedy całkiem łatwo zobaczyć ostatnią planetę Układu Słonecznego. Z takim momentem będziemy mieli do czynienia wieczorem 13 stycznia. Dokładnie o godzinie 17 naszego czasu do Neptuna, na odległość tylko jednego stopnia (dwie tarcze Księżyca) zbliży się bardzo jasna Wenus - powiedział dr Olech. Zaznaczył, że o tej porze jest już w Polsce ciemno, bo Słońce zachodzi ponad godzinę wcześniej. Co więcej, Wenus i Neptun świecą wtedy około 15 stopni nad południowo-zachodnim horyzontem, więc z ich odnalezieniem nie powinno być problemu. Tym bardziej, że planeta bogini miłości jest wtedy najjaśniejszym obiektem na niebie - zauważył.

Naukowiec dodał, że gdy spojrzymy przez lornetkę na Wenus, w polu widzenia będzie także Neptun. Trzeba tylko pamiętać, że jest on od Wenus aż 60 tysięcy razy słabszy. Niecały stopień pod Wenus znajdziemy gwiazdę z konstelacji Wodnika, która jest na granicy zasięgu gołym okiem, a w lornetce będzie doskonale widoczna. Dokładnie stopień od Wenus, w kierunku północno-zachodnim od niej, znajdziemy Neptuna - opisał.

Jak przypomniał naukowiec, starożytni i średniowieczni astronomowie znali tylko sześć planet, które doskonale widać gołym okiem, czyli Merkurego, Wenus, Ziemię, Marsa, Jowisza i Saturna. Siódma planeta - Uran - także jest widoczna bez specjalnych przyrządów, ale została odkryta dopiero w roku 1781.