Gwiazda Betlejemska mogła powstać ze złączenia Wenus i Jowisza. A to dwie najjaśniejsze planety, więc zjawisko było niebywałe - mówi astronom Jerzy Rafalski w świątecznej rozmowie z reporterem RMF FM Tomaszem Fenske.

Tomasz Fenske: W Wigilię wypatrywaliśmy pierwszej gwiazdki, która była tak naprawdę planetą Wenus. Tymczasem magowie ze Wschodu najprawdopodobniej widzieli... dwie planety.

Jerzy Rafalski: Rzeczywiście to był fenomen. Gdybyśmy usiedli przy komputerze i odtworzyli wygląd nieba sprzed dwóch tysięcy lat, poraziłoby nas pewne zjawisko: zlania się w jeden punkt dwóch najjaśniejszych planet - Wenus i Jowisza.

Nic dziwnego, że to zrobiło na nich wrażenie.

To prawda. Popatrzmy na niebo i zobaczmy, jak jasną może być Wenus i jak jasny jest Jowisz. Teraz dodajmy do siebie te dwa punkty. To rzeczywiście niebywałe zjawisko i na pewno w ciągu swojego życia nie widzieli takiego fenomenu na niebie. Jeżeli mamy szukać takich rzeczywiście niezwykłych wydarzeń na niebie, no to astronomowie mówią, że złączenie Jowisza i Wenus z pierwszego roku przed naszą erą jest właśnie tym zjawiskiem, o którym możemy mówić w przypadku Gwiazdy Betlejemskiej.

Ale co do daty urodzin Jezusa też nie ma za bardzo pewności…

Tak, bo historycy mówią: Jezus urodził się za panowania króla Heroda, a Herod zmarł w czwartym roku przed naszą erą. Więc jeżeli chcecie szukać Gwiazdy, to szukajcie w czwartym roku przed naszą erą, a nie w roku "zerowym". A poza tym roku "zerowego" nie było…

Co na to astronomowie?

A astronomowie na to: ależ rok "zerowy" był! Poza tym, jeżeli mamy coś liczyć, to potrzebujemy punktu odniesienia i musimy mieć to "zero". Zaś obliczenia astronomiczne są dokładne. To niezwykłe zjawisko złączenia Wenus i Jowisza miało miejsce w pierwszym roku przed naszą erą. I w ten sposób konflikt czy małe ścieranie się historyków z astronomami trwa już od długich lat…