"Bierz forsę i w nogi!" - tak zatytułował swoją "pracę" duński artysta Jens Haaning. Duńskie muzeum pożyczyło artyście 84 000 dolarów. Ten zatrzymał pieniądze i nie zrobił nic. To "nic" uznał za dzieło.

Sumę przyznało Haaningowi Kunsten Museum of Modern Art w Aalborgu w Danii. Za te pieniądze miał odtworzyć dwie swoje starsze prace. Placówka jednak otrzymała od artysty tylko dwie ramy. Muzealne centrum w Aalborgu oskarża go o złamanie umowy prawnej i domaga się  zwrotu pieniędzy.

Moja praca polega na tym, że wziąłem ich pieniądze - prowokacyjnie stwierdził Haaning w wywiadzie dla duńskiego programu radiowego "P1 Morgen".

56-letni konceptualista z Kopenhagi zyskał popularność w latach 90. XX wieku. Znany jest z traktowania sztuki jako zaangażowanego, krytycznego komentarza do działań władzy, postępków sfer finansowych, kultu pieniądza i losu grup zmarginalizowanych.

Prace Haaninga miały być częścią nowej wystawy w Kunsten Museum poświęconej rynkowi pracy. Organizatorzy ekspozycji poprosili Haaninga o odtworzenie jego prac z 2007 i 2010 roku, które były wizualnymi prezentacjami średniego rocznego dochodu Austriaków i Duńczyków.

Kiedy artysta dostał pieniądze, w pewnym momencie oszacował, że praca mu się nie opłaca. Dlatego wpadł na oryginalny pomysł - dzieła zatytułowanego "Bierz forsę i w nogi!".  

 

Można to potraktować jako cyniczny żart. Jednak taka prowokacja świetnie wpisuje się w kontekst współczesnej sztuki pełnej przeróżnych hochsztaplerów, którzy potrafią sprzedać każdą bzdurę i to za znacznie większe pieniądze niż Duńczyk.

Na przykład włoski artysta Piero Manzoni w 1960 "wykonał pracę" pt. "Oddechy Artysty" ( "Fiato d'Artista ). Były to po prostu nadmuchane przez niego balony. Włoch przymocował je do drewnianej podstawy i podpisał "Piero Manzoni - oddech artysty".  Komentarz narzuca się sam: kto tu kogo robi w balona?