Wieczorem na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni odbędzie się uroczysta premiera filmu "Zamach na papieża" w reżyserii Władysława Pasikowskiego z Bogusławem Lindą w głównej roli. To ich dziesiąty wspólny film – jak mówią, ostatni. Ale powstaje również serialowa wersja "Psów". "Nie zaprzeczam. Ale też nie potwierdzam, takiego użyję wybiegu. Niestety, nie mogę o tym mówić bez zgody Netflixa" – przekonuje w rozmowie z RMF FM reżyser. W jednym z odcinków specjalnych serialu Linda i Pasikowski znów połączą siły.
Film "Zamach na papieża", który 26 września wejdzie do kin w całej Polsce, zapowiadany jest "jako ostatni wspólny film Pasikowskiego i Lindy". Czy na pewno?
To jest dosyć skomplikowane. Przygotowywaliśmy film. Właściwie nie film, ale serial. Tak naprawdę nie serial, tylko specjalny odcinek pewnego serialu, który będzie miał formę, rozmiar i format filmu fabularnego. Prace nad tym trwały tak długo, nad dziewiątym filmem, o którym mówię, że zdążyliśmy napisać, nakręcić i niedługo będzie premiera filmu "Zamach na papieża", który jest naszym dziesiątym filmem. Ostatnim - tłumaczy w RMF FM Władysław Pasikowski.
Jak państwo za jakiś czas zobaczą nasze nazwiska, to proszę nam nie zarzucać oszustwa, tylko mieć świadomość, że to jest dziewiąty film, którego produkcja i premiera się przesunęła - zastrzega.
Czy ten projekt, który czeka na premierę, to serialowa wersja "Psów"?
To jest tajemnica handlowa. (...) Nie zaprzeczam. Ale też nie potwierdzam, takiego użyję wybiegu. No niestety, nie mogę o tym mówić bez zgody Netflixa - wyjaśnia reżyser.
Z Bogusławem Lindą Władysław Pasikowski pracuje od ponad 35 lat. Jak opowiada w rozmowie z RMF FM obejrzał w latach 80. węgierski film "Eskimosce jest zimno".
Jak zobaczyłem tego faceta, jaką on ma "fotogenię", a przy tym, jakim jest dobrym aktorem, to pomyślałem sobie, że muszę koniecznie zrobić z nim film. Życzyłem sobie, żeby okazał się równie dobrym współpracownikiem i partnerem w pracy, ale nie miałem tej pewności - opowiada Pasikowski.
Reżyser wymarzył sobie Lindę do filmu "Kroll" produkowanego przez Juliusza Machulskiego. Jako debiutantowi starano mu się to odradzić, ale on się uparł. Jak mówi, "okazało się, że Bogusław jest równie dobrym współpracownikiem jak aktorem".
Aktorów można podzielić na dwie kategorie. Jedna to są najlepiej grający aktorzy na świecie. To bez wątpienia jest Anthony Hopkins obecnie - mówi w RMF FM reżyser "Zamachu na papieża".
Druga kategoria to są aktorzy, którzy funkcjonują w filmie własną osobowością. Nie grają, tylko są. Bogusław Linda wchodzi do filmu i jest na ekranie taki, jaki jest naprawdę. Taki, jaka jest prawda rzeczywistości. On przenosi rzeczywistość na ekran. Nie ma tam fałszu, nie ma tam zagrywek aktorskich, nieudanych gierek aktorskich. Wszystko, co on robi - i w geście, i w głosie, i w mimice - jest po prostu prawdziwe. To dlatego się go trzymam od 35 lat - opisuje Władysław Pasikowski.
Pasikowski sam napisał scenariusz do swojego nowego filmu. Spekuluje o tym, jakie motywacje mieli inicjatorzy zamachu na papieża 13 maja 1981 roku w czasie audiencji generalnej.
Poza ogólnie znanymi faktami, których niewiele jest dostępnych, wszystko inne jest moją spekulacją. Nie powiem, że wymysłem, bo starałem się, żeby nie było tam nic takiego, co by nie było prawdopodobne. Ale poza tym, że zamach miał miejsce na placu św. Piotra, że strzelał Ali Agca, że był związany z Szarymi Wilkami, wszystko inne jest tylko i wyłącznie spekulacją - przyznaje reżyser.
Procesy, śledztwa, dochodzenia dziennikarskie niczego więcej nie odkryły. Jeżeli nie można odróżnić tego, co jest prawdziwe od tego, co jest wymyślone, to się bardzo cieszę - mówi Pasikowski.
"Zamach na papieża" jest bardzo cierpki w wymowie. Mnóstwo w nim zła, moralnego bagna. Pytany o to Pasikowski odpowiada: "Nie zmieściłem oczywiście całego zła moralnego tego świata. Nie zmieściłem nawet ułamka, promila. Gdyby chcieć zmieścić całe zło tego świata, trzeba by mieć otwarty stream 24 godziny na dobę".
Oczywiście film nie należy do weselszych, aczkolwiek zwykle staramy się z moimi współpracownikami, dla równowagi, wprowadzić trochę humoru, żeby ludzie nie wyszli kompletnie przygnębieni - zastrzega reżyser.
Wiernym fanom kultowych już dziś filmów Władysława Pasikowskiego sporą radość sprawi odnajdywanie nawiązań do jego poprzednich filmów. Grany przez Bogusława Lindę Bruno, były snajper i legenda wywiadu, dziś "sam jest w komisji". Chodzi o komisję... przyznającą karty wędkarskie.
To jest zabawa dla kinomanów, a ponieważ sam jestem kinomanem, także i dla mnie - opowiada gość RMF FM. Do wiernych widzów, którzy pewnie widzieli większość moich filmów, wysyłamy z Bogusławem, współautorem tego filmu, sygnał, że ciągle tu jesteśmy. Już może nie to zdrowie i już szron na głowie, ale nie opuściliśmy ich - dodaje, nawiązując do piosenki z Kabaretu Starszych Panów.
Jeżeli ktoś nie odczyta tych drobnych żartów, niech nie czuje się winny. To nie ma znaczenia dla fabuły - zastrzega Pasikowski.
Po filmie "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego i grającego główną rolę Macieja Stuhra dotknął internetowy hejt. Reżyser wydał wtedy głośne, broniące aktora oświadczenie. W jego nowym filmie strzela się, w ramach treningu, do portretu papieża. Pojawia się też wątek ukrywania przez Kościół katolicki zbrodni na tle seksualnym i molestowania.
Zawsze znajdą się tacy, którzy poczują się urażeni. Ludzie, którzy uważają, że ich poglądy są jedyne obowiązujące i nie mamy prawa do wypowiadania innych poglądów - zauważa w RMF FM Pasikowski.
Nie spodziewam się aż takiego "odzewu", jak to miało miejsce po "Pokłosiu". "Pokłosie" dotyczyło najczarniejszej strony naszej historii - mordu na sąsiadach. Ten film dotyczy "tylko" zamachu na Ojca Świętego, zresztą nieudanego zamachu - dodaje reżyser.
W "Zamachu na papieża" pojawiają się głównie mocne męskie postacie. Czy reżysera nigdy nie kusiło, żeby napisać film dla kobiety?
Szczerze mówiąc, nie kusiło mnie - przyznaje w RMF FM Władysław Pasikowski. Dawno temu mój mistrz, pan Andrzej Wajda ogłosił, że teraz nadchodzi era kobiet i należy robić filmy o kobietach, po czym poszedł na plan i nakręcił "Człowieka z marmuru". (...) Stworzył tam fantastyczną postać, którą równie fantastycznie zagrała Krystyna Janda. To było w porządku. Jeszcze wtedy można było robić takie filmy - ocenia.
Od tego momentu, szczególnie za pośrednictwem telewizji TVN, namnożyło się tyle filmów, seriali o młodych, zaradnych, przedsiębiorczych trzydziestopięciolatkach, które mają tylko jeden problem - jak poukładać sobie życie, że myślę sobie, że na razie nie warto - tłumaczy gość RMF FM.
Chyba nie zdążę uczynić z kobiety głównej bohaterki mojego filmu - zauważa, podkreślając przy tym, że powoli kończy aktywność zawodową.
Co może przyciągnąć młodych ludzi do "Zamachu na papieża"? To jest po prostu dobry film - mówi Pasikowski. Reżyser zwraca uwagę na świetnie zagrane role. Przyznaje, że jego najnowszy obraz dotyka trudnych spraw.
Moje pokolenie widziało w Janie Pawle II świętego. Nawet domagało się beatyfikacji. Myślę, że te opinie w związku z różnymi nieciekawymi historiami, jakie się wydarzyły w Kościele rzymskokatolickim, powoli zostają zweryfikowane - ocenia Pasikowski.
Młodzi ludzie, choćby patrząc po wysypie memów, jakie się pojawiają w sieci na temat tej postaci i innych znaczących postaci w historii Polski, mogą mieć już inny stosunek. Być może ten film pomoże im zweryfikować ten stosunek do osoby papieża Polaka - sugeruje reżyser.
Proszę, byście ze słuchaczy przemienili się w widzów i przyszli do kina na mój i Bogusława film - apeluje na koniec rozmowy Władysław Pasikowski.
"Zamach na papieża" wchodzi do kin 26 września,


