Faworytem bitwy o Złotą Palmę w Cannes stał się nowy dramat sławnego irańskiego reżysera – ubiegłorocznego zdobywcy Oscara - Asghara Farhadiego pt. „Przeszłość”. Wielu festiwalowych recenzentów nie szczędzi mu pochwał. Film, w którym jedną z głównych ról gra Berenice Bejo, widział też korespondent RMF FM Marek Gładysz.

Film zaczyna się jak banalny dramat rodzinny, a kończy jak grecka tragedia - z niezwykle powikłanymi losami bohaterów, nad którymi ciąży fatum przeszłości, sekretów i poczucia winy. To bardzo wzruszający i głęboki film, który trudno zaszufladkować. W pewnym momencie miałam wrażenie, że to prawie policyjny dreszczowiec. Jestem zachwycona! - powiedziała Markowi Gładyszowi wzruszona kobieta wychodząca po projekcji.

To pierwszy film Farhadiego kręcony poza Iranem, a ścisłej mówiąc w Paryżu i jego okolicach. Cześć komentatorów obawiała się, że pracując poza ojczyzną sławny Irańczyk może stracić ostrość i głębie artystycznego spojrzenia. Po projekcjach większość recenzentów orzekła jednak, że te obawy były płonne. W nowym dramacie tego twórcy gra wielu francuskich aktorów - w tym Berenice Bejo znana z popularnej niemej i czarno-białej komedii "Artysta", która zdobyła piec Oscarów. Poprzedni film Farhadiego pt. "Rozstanie" również zdobył Oscara. "Przeszłość" może teraz zatriumfować w Cannes.

Wielu komentatorów podkreśla, że "Przeszłość" pokazuje m.in. rozsypująca się strukturę zachodniego społeczeństwa, którego filar - komórka rodzinna - coraz bardziej się rozpada. Seryjne separacje i rozwody, rozdarte wewnętrznie dzieci, ciągle próby "odbudowania" nieudanego życia prywatnego - wszystko to uwypuklone jest na ekranie. Niektórzy obserwatorzy zauważają jednak z nutą niepokoju, że najbardziej "statecznym" bohaterem filmu jest Irańczyk, który nie chce żyć we Francji i wraca do ojczyzny. Czy nosi to znamiona haraczu zapłaconego przez Farhadiego cenzorom w Teheranie? - to pytanie stawiają niektórzy widzowie. Twórca mieszka obecnie we Francji, ale podkreśla, że chce wrócić do Iranu.

Zapytany na konferencji prasowej w Cannes o problemy z irańską cenzurą, Farhadi przyznał, że najbardziej obawia się w swojej pracy nieświadomej autocenzury. Jestem pewny, że nieświadomie wchłonąłem różne ograniczenia, które stały się częścią mojej osoby. Staram się jednak sprawić, by nie było to przeszkoda, lecz atutem w mojej pracy. Chcę, by ta sytuacja stała się źródłem artystycznej inspiracji - powiedział irański filmowiec.