"Nie biorę się za wątki alkoholowe i seksualne. Uważam, że do pewnego poziomu nie ma się co zniżać" – tak twierdzi Ireneusz Krosny, najpopularniejszy polski mim. W rozmowie z Kubą Śliwińskim w podcaście "Co u nich słychać?" Radia RMF24 artysta skomentował tendencje we współczesnym kabarecie oraz zdradził, że pracuje nad nowym, muzycznym projektem.
Artysta żałuje, że we współczesnych kabaretach coraz częściej pojawiają się wulgaryzmy. Ireneusz Krosny przyznaje, że z jednego programu się wycofał, ponieważ pojawiał się w nim także stand up, który mim uznał za wulgarny.
Miałem potem wilczy bilet na długie lata. Natomiast wycofałem się z tego i uważam, że ponieważ stand up się sprzedaje, to myślę, że kabarety ruszyły w tę stronę, chcąc się utrzymać na fali. Postanowiły zaczerpnąć ze stand-upu to, co on ma wyjątkowego, czyli po prostu przekleństwa. Dla mnie to jest ślepa ulica - argumentuje Krosny.
Ireneusz Krosny przez kilka lat nie mógł doczekać się przełomu w swojej karierze. Przez pierwsze lata występował w szkołach, co było jego pierwszym źródłem utrzymania. Sytuację zmienił występ na Festiwalu Biesiady, Humoru i Satyry w Lidzbarku, który Krosny wygrał, mimo że był to festiwal kabaretowy.
Artysta pamięta, że pół widowni wyszło po usłyszeniu, że wystąpi mim. Mimo to zaczął grać. Ludzie zaczęli się śmiać coraz głośniej, coraz głośniej. W końcu zacząłem widzieć, jak twarze z korytarza zaczynają zaglądać. Coraz liczniej - opowiada gość radia RMF24.
Kolejnym przełomem okazał się przegląd kabaretów PaKA, który Krosny również wygrał. Nagrodą był program telewizyjny. Po tym wydarzeniu zaczął też regularnie odbierać telefony: Ja pamiętam, że w ciągu trzech miesięcy już przestałem w ogóle sam cokolwiek organizować (...) W niedługim czasie potem musiał być menadżer, dlatego, że to się zaczęło wtedy lawinowo zmienia - opisuje Krosny.
Ireneusz Krosny stawia pierwsze kroki w branży muzycznej. Artysta relacjonuje, że szczególnie pasjonuje go blues. Wywodzi się z Tychów, z których pochodzi również Dżem. Zespół startował z podobnego miejsca, co mim.
Proszę sobie wyobrazić, że w zasadzie myśmy w jednym budynku zaczynali. Tam, gdzie ja robiłem teatr pantomimy, w tym samym budynku miał siedzibę Dżem. W tym samym był Teatr Mały w Tychach i ja muzykę do jednego z naszych spektakli robiłem na syntezatorach pożyczonych od Dżemu - wspomina artysta.
Krosny relacjonuje, że podczas pandemii zaczął intensywniej zajmować się grą na pianinie, która przez lata była jedną z jego pasji. Podczas kwarantanny zaczął brać lekcje, a później zapisał się na studia muzyczne, które niedawno ukończył. Traktował je jako etap wstępny w muzycznej karierze.
Zwerbowałem dwóch muzyków, bardzo dobrego kontrabasistę Maćka Kitajewskiego i Przemka Borowieckiego na perkusji (...) I w tym trio ruszyłem w taką pierwszą trasę - opowiada Krosny.
Mim określa trasę mianem pół koncertu, a pół komedii, dlatego, że opowiada w jej trakcie anegdotki z życia scenicznego. Z trzydziestu trzech lat jest co opowiadać i przeplatamy to muzyką. I tak się nazywa program Humor i muzyka. (...) No i w tym programie jakby się ogrywam - tłumaczy gość Radia RMF24.
Krosny uczęszcza też na lekcje wokalu. Za niedługo ukażą się jego dwie piosenki. Pierwsza piosenka będzie to "Nocny blues" i to jest moja własna kompozycja, słowa, wszystko. I jest to bardzo surowy, taki właśnie eklektyczny blues (...) I to są rozważania takie właśnie głęboko nocne - opisuje artysta.
Druga piosenka powstała we współpracy ze Sławomirem. Krosny opowiada o tym, że inspiracją do stworzenia utworu była piosenka "Już mi niosą suknię z welonem", która wydawała się mu zawsze zbyt smutna na wesela, bo padają w niej słowa "Ja go nie kocham, taka jest prawda":
Postanowiłem napisać piosenkę pozytywną na wesela. Taką powolną, refleksyjną, ale weselną. I napisałem taką piosenkę i pomyślałem, że tą piosenkę zrobię z kimś, kto się kojarzy z muzyką weselną. A ponieważ znaliśmy się ze sceny, to wziąłem sobie Sławomira - relacjonuje Krosny.
Możliwe, że pierwsza płyta ukaże się jeszcze w przyszłym roku.
Opracowanie: Karolina Galus


