"Jego kultura, jego wdzięk, poczucie humoru zaskarbiły sobie mój podziw" - wspomina zmarłego Andrzeja Kopiczyńskiego Anna Seniuk, odtwórczyni roli Magdy w serialu "Czterdziestolatek". "Myślę, że zapadł milionom ludzi w serce, że nieprędko zapomną o jego fantastycznej kreacji" - mówi aktorka w rozmowie z RMF FM.

Bogdan Zalewski, RMF FM: Jak dowiedziała się Pani o śmierci Andrzeja Kopiczyńskiego, Pani wieloletniego partnera filmowego w serialu "Czterdziestolatek"?

Anna Seniuk: Tutaj rano był taki piękny słoneczny dzień jesienny, taki dobry nastrój. I od razu raniutko dowiedziałam się o odejściu mojego partnera, niezwykłego partnera, z którym bardzo byłam związana. I to nie o to chodzi, że graliśmy przez lata razem, bo to nasze granie było przecież wiele lat temu, ale zrobiło mi się bardzo smutno, jakby odszedł członek rodziny, takie miałam wrażenie. Ktoś bardzo, bardzo bliski.

No właśnie, Pani Anno jak prywatnie - poza planem filmowym - układały się państwa relacje serialowego małżeństwa?

To taki mój przyszywany mąż. Ja panu powiem, że są tacy partnerzy, z którymi się gra bardzo dobrze, potem odchodzą, gdzieś idą w świat, mają swoje życie, rozstajemy się, są nowi. A z Andrzejem było zupełnie wyjątkowo i inaczej. Przecież w końcu tych odcinków nie było tak dużo. W pierwszej serii mieliśmy 21 odcinków, a mimo to ta praca związała nas niebywale, w zasadzie na całe życie. Ile razy potem spotykaliśmy się przypadkowo, nieprzypadkowo, gdzieś w telewizji, to zawsze mieliśmy do siebie bardzo ciepły stosunek. Wspomnienia ożywały, witaliśmy się zawsze bardzo serdecznie.

Taki partner jak Andrzej zapadł mi bardzo głęboko w serce. Myślę, że tak jak milionom ludzi, którym dał tyle uśmiechu i tyle radości, że też nieprędko zapomną o jego fantastycznej kreacji, bo przecież to był bardzo dobry aktor. Zagrał wiele różnych ról, a jednak w tej roli pokazał całe mistrzostwo swoje - cudownie, dyskretnie, z wdziękiem, z poczuciem humoru tę rolę zagrał, że zaskarbił sobie miłość milionów ludzi.

Ten serial określany jest często trochę wyświechtanym słowem: kultowy. Czy ten "kult" był dla Państwa czymś przyjemnym, czy też Państwu jakoś ciążył?

Oczywiście przez pierwsze lata, kiedy ten "Czterdziestolatek" był wyświetlany, popularność bardzo zawisła nad nami, ale to były sympatyczne odruchy ludzi, widzów, spotykanych na co dzień na ulicy, w sklepie. Przekazywali nam swoją sympatię, więc nie można się było gniewać, trzeba było ten ciężar popularności udźwignąć. To było bardzo sympatyczne.

A ta więź między mną a Andrzejem nie wygasła nigdy. Mimo że przecież nie spotykaliśmy się, był okres, przez wiele, wiele lat, to zawsze te spotkania były radosne. Ja myślę, że jak o nim wspominam, to z jednej strony jest wielki, dojmujący smutek, że odszedł taki wspaniały człowiek, a z drugiej strony, nie mogę się nie uśmiechnąć na wspomnienie Andrzeja, który był tak uroczym i wspaniałym partnerem - ale nie tylko aktorem, partnerem: był cudownym człowiekiem. Nigdy nie było między nami scysji, cudownie się porozumiewaliśmy. Jego kultura, jego wdzięk, poczucie humoru zaskarbiły sobie mój podziw.