​Morderstwo dziennikarza Arkardija Babczenki w Kijowie wstrząsnęło Ukrainą i Rosją. Jak informuje dzisiaj komisarz główny ukraińskiej policji, zabójca Rosjanina był zawodowcem.

Sprawca był bardzo profesjonalnym zabójcą, ale sam nie mógł zaplanować tej zbrodni - powiedział Siergiej Kniaziew na konferencji prasowej.

Szef ukraińskiej policji dodał także, że na miejscu zabójstwa znaleziono trzy łuski 9 mm. Według mediów, do Babczenki strzelano z tzw. pistoletu Makarowa.

Wcześniej wiceszef państwowej policji Wiaczesław Abroskin opublikował na Facebooku portret pamięciowy podejrzanego w sprawie zabójstwa Babczenki. Według służb to mężczyzna z siwą brodą w wieku 40-45 lat, mający ok. 180 cm wzrostu i o średniej budowie ciała. W chwili morderstwa miał na sobie ciemnoniebieską czapkę z daszkiem, kurtkę dżinsową i dżinsy.

Internetowa telewizja ukraińska Hromadske TV poinformowała, że w przeddzień zabójstwa Babczenki policja wczesnym rankiem pobierała filmy z kamer monitoringu w okolicy domu dziennikarza. Czego dokładniej poszukiwano - tego nie wiadomo.

Arkadij Babczenko został zamordowany 29 maja wieczorem w swoim mieszkaniu w Kijowie. 41-latek wyszedł do sklepu po chleb. Gdy już wracał i wchodził do mieszkania, zabójca - który najprawdopodobniej czekał na niego na klatce schodowej - strzelił mu w plecy trzy razy. Żona Babczenki była akurat w łazience. Wybiegła z pomieszczenia i zobaczyła dziennikarza leżącego w kałuży krwi. Wezwano pogotowie, jednak mężczyzna zmarł w karetce z powodu otrzymanych obrażeń. 

Babczenko był popularnym dziennikarzem w Rosji, który ostro krytykował rząd Władimira Putina. Nazywał go "uzurpatorem", a samą Federację Rosyjską określał jako "Mordor". Potępiał także aneksję Krymu.

W 2017 roku wyjechał z Rosji po tym, jak otrzymywał liczne pogróżki. Najpierw wyjechał do Czech, później do Izraela, aż zamieszkał w Kijowie. W ostatnich miesiącach życia pracował w tatarskiej telewizji ATR.

Władze ukraińskie podejrzewają, że za zabójstwem stoi Rosja. Kreml z kolei odrzuca te oskarżenia, twierdząc, że nie ma z tym nic wspólnego.

To kolejne morderstwo dziennikarza na Ukrainie. W 2016 roku w centrum Kijowa wysadzono samochód, którym jechał dziennikarz "Ukraińskiej Prawdy" Paweł Szeremet. Sprawa do dziś nie została wyjaśniona.

(az)