Francuska policja aresztowała mężczyznę, który może być sprawcą czterech ataków z bronią w ręku w Paryżu - w tym krwawej strzelaniny w redakcji dziennika "Liberation". Według funkcjonariuszy jest duże prawdopodobieństwo, że "francuski wróg publiczny numer 1" jest już w ich rękach.

Na posterunek policji w Courbevoie pod Paryżem zadzwoniła osoba mówiąc, że w jej hotelu mieszka od dwóch tygodni mężczyzna, którego zdjęcia pokazuje policja. Zorganizowano obławę - nikogo jednak tam nie było. Podejrzanego odnaleziono w zaparkowanym na pobliskim podziemnym parkingu samochodzie. Według nadsekwańskich mediów mężczyzna jest nieprzytomny. Według funkcjonariuszy prawdopodobnie zażył dużą ilość leków nasennych - być może próbował popełnić samobójstwo.

Mężczyznę przetransportowano do kliniki przy paryskiej prefekturze policji. Pobrano próbkę jego DNA i odciski palców, by porównać ją ze śladami pozostawionymi w poniedziałek w samochodzie przypadkowego kierowcy, którego sprawca ataku na redakcje "Liberation" wziął za zakładnika, by uciec.

Funkcjonariusze podkreślają, że odnaleziony w samochodzie mężczyzna bardzo przypomina napastnika. Osoba, która zaalarmowała policję zeznała, że rozmawiała z podejrzanym o głośnym ataku na redakcje "Liberation". Domniemany sprawca miał wtedy powiedzieć "Zrobiłem głupotę!" - i wyszedł z hotelu.

Fotoreporter, który został postrzelony w brzuch i klatkę piersiową przez uzbrojonego w karabin napastnika w siedzibie redakcji "Liberation", w ciężkim stanie jest w szpitalu. Amputowano mu płuco.
Ten postrzelony 27-latek, którego nazwiska nie ujawniono, pracował jako wolny strzelec. Po raz pierwszy przyszedł do redakcji "Liberation" krótko przed strzelaniną.

Wiadomo, że około 40-letni sprawca ataku oddal później trzy strzały w stronę siedziby banku Societe Generale w podparyskiej dzielnicy biznesu La Defense, a następnie wziął za zakładnika przypadkowego kierowcę, który zawiózł go na paryskie Pola Elizejskie. Zorganizowana tam obława policyjna, w której uczestniczyły helikoptery, nie przyniosła jednak rezultatów.

Według funkcjonariuszy, ten sam mężczyzna pięć dni temu próbował zastrzelić redaktora naczelnego informacyjnej stacji telewizyjnej BFM TV, ale zaciął mu się karabin. Miał wtedy powiedzieć: Następnym razem nie ujdzie ci na sucho! Jeszcze o mnie usłyszycie!

Policja opublikowała zdjęcia poszukiwanego pochodzące z m.in. nagrań zrobionych przez kamery monitorujące siedzibę BFM TV oraz Pola Elizejskie i perony paryskiego metra. Widać na nich dobrze zbudowanego mężczyznę w ciemnych okularach i w czarnej czapce z daszkiem.