W Holandii znowu powrócił temat znalezionego tam martwego wilka. Tą sprawą żyła Holandia przez całe wakacje. Zwierzę znaleziono w lipcu i początkowo sądzono, że to pierwszy przedstawiciel tego gatunku w kraju tulipanów od 150 lat. Rozczarowanie przyszło szybko, już po pierwszych wstępnych badaniach. Zaczęto więc podejrzewać, że martwe zwierzę podrzucili dla żartu - polscy robotnicy. Teraz pojawiły się nowe dowody.

Już wydawało się, że sprawa jest zamknięta, po tym jak w sierpniu naukowcy ogłosili wyniki testów DNA. Wówczas teza brzmiała: wilk pochodzi z Europy Wschodniej, został potrącony, ale do Holandii przyszedł sam. Stwierdzono wówczas, że na ciele wilka nie było typowych śladów przewożenia. Za to w okolicy "odkrycia" znaleziono wilcze odchody.

Teraz eksperci z Muzeum Historii Naturalnej "Naturalis" w Lejdzie i Holenderskiego Centrum Zdrowia Zwierząt z Utrechtu znaleźli w szkielecie wilka ślady pocisków. Znaleziono je dzięki dodatkowym prześwietleniom. Stąd nowa teza: wilk został zastrzelony w Polsce i dopiero następnie podłożony w Holandii. Podobno nawet bóbr, którego resztki odkryto w żołądku wilka miał polskie pochodzenie.

A kto podrzucił do Holandii martwego wilka? Powróciła teza, że wilka podrzucili dla żartu polscy robotnicy z pobliskiej szklarni. Już w lipcu, Rob Moerkeren ze stowarzyszenia Faunabeheer Flevoland mówił dziennikarce RMF FM: Sądzimy, że przywieziono wilka z Polski lub z Niemiec.

Według oficjalnych danych ostatni żyjący wilk był widziany w Holandii w 1869.