Pierwszy od prawie 150 lat wilk w Holandii dotarł tam o własnych siłach z Europy Wschodniej. Naukowcy wykluczyli, by padłe zwierzę, odnalezione na początku lipca, zostało podrzucone przez pracowników rolnych w formie żartu - co początkowo podejrzewano.

W Holandii po raz ostatni widziano wilka w 1869 roku, na południowym wschodzie kraju. Dlatego odkrycie nieżyjącej wilczycy, koło drogi w północno-zachodniej części kraju, wywołało rozmaite przypuszczenia. Niektórzy sugerowali nawet, że autorami niewybrednego żartu mogli być przyjezdni, ponieważ, jak ustalono, wilczyca pochodziła zapewne z "Europy Wschodniej, w pobliżu granicy z Rosją".

Jednak po miesiącu badań teoria ta została wykluczona - poinformowali w środę naukowcy.

Wilk zginął wskutek silnego ciosu w głowę, najprawdopodobniej w wyniku uderzenia samochodu - podało holenderskie centrum badań nad zdrowiem dzikich zwierząt. W chwili śmierci zwierzę było zdrowe, a jego wiek oszacowano na 1,5 roku.

Wilczyca przybyła do Holandii o własnych siłach. Na jej ciele nie wykazano żadnych śladów wskazujących, by była transportowana przez ludzi. W szczególności nie odkryto śladów tkaniny na futrze, łapach i pazurach, które mogłyby sugerować, że zwierzę było w niewoli - poinformowali naukowcy. Dodali, że obecność jednego zwierzęcia sugeruje, że z dużym prawdopodobieństwem w Holandii może żyć więcej wilków.

(jad)