Zamieszki wybuchły w Paryżu i wielu innych miastach Francji w czasie demonstracji przeciwko polityce prezydenta Emmanuela Macrona. Skrajnie lewicowi aktywiści zaczęli też wznosić i podpalać uliczne barykady, demolować agencje bankowe i niszczyć przystanki autobusowe. Obrzucili kamieniami i butelkami policjantów, którzy odpowiedzieli pałkami i gazem łzawiącym - podobnie jak m.in. w Nantes, Lyonie i Rennes. W Rennes funkcjonariusze użyli również armatek wodnych.

Szturmowe oddziały policji rozpędziły skrajnie lewicowe bojówki, które usiłowały zaatakować restaurację o nazwie La Rotonde. Ta ostatnia stała się w pewnym sensie symbolem rządów Emmanuela Macrona, bo to właśnie w niej obecny prezydent Francji zwykł świętować swoje zwycięstwa wyborcze. 

Restauracja ta była już wielokrotnie demolowana i podpalana w czasie odbywających się w Paryżu demonstracji. 

Demonstranci wtargnęli też do siedziby Komitetu Organizacyjnego Igrzysk Olimpijskich (COJO) w Saint-Denis pod Paryżem.

Związkowcy wrzucili kilka świec dymnych do siedziby COJO. Działacze związku zawodowego CGT RATP skandowali: "bez emerytury, bez igrzysk". Lokalne władze doliczyły się sześćdziesięciu demonstrantów i poinformowały, że COJO złoży skargę z powodu uszkodzeń, m.in. wyłamanych bram.

Związkowcy odcięli prąd na dużym obszarze podparyskiej miejscowości Issy-les-Moulineaux, w której mieszczą się siedziby kilku mediów i firm elektronicznych. 

Awaria dotknęła centralę France Medias Monde (właściciela stacji RFI i France 24), Orange oraz Microsoft France i Bouygues Immobilier. Pracownicy siedziby Orange zostali ewakuowani po odcięciu prądu.

W Rennes, Marsylii i Lyonie protestujący uczniowie zablokowali wejścia do kilkunastu szkół średnich, na tydzień przed maturami.

Opracowanie: