26 osób, w tym 20 policjantów, zostało rannych w starciach, do jakich doszło w Paryżu podczas demonstracji związkowców przeciwko rządowej reformie prawa pracy, która ma ułatwić pracodawcom zarówno zatrudnianie, jak i zwalnianie pracowników. Kilkaset zamaskowanych osób obrzuciło pilnujących porządku policjantów paletami z pobliskiej budowy i kamieniami. Funkcjonariusze w odpowiedzi użyli gazu łzawiącego i armatek wodnych. 15 osób zostało zatrzymanych.

26 osób, w tym 20 policjantów, zostało rannych w starciach, do jakich doszło w Paryżu podczas demonstracji związkowców przeciwko rządowej reformie prawa pracy, która ma ułatwić pracodawcom zarówno zatrudnianie, jak i zwalnianie pracowników. Kilkaset zamaskowanych osób obrzuciło pilnujących porządku policjantów paletami z pobliskiej budowy i kamieniami. Funkcjonariusze w odpowiedzi użyli gazu łzawiącego i armatek wodnych. 15 osób zostało zatrzymanych.
Zamieszki w Paryżu /PAP/EPA/YOAN VALAT /PAP/EPA

Od marca wielu poprzednim demonstracjom, których czołowym organizatorem jest lewicowa centrala związkowa CGT, towarzyszyły zamieszki z udziałem zamaskowanych chuliganów. 130 skazanych za udział w nich osób dostało we wtorek zakaz manifestowania w centrum Paryża.

CGT zapowiadała udział kilkuset tysięcy osób w demonstracjach w całym kraju. Paryski protest jest największy - związkowcy zostali dowiezieni z prowincji 700 autokarami.

Ciężka praca młodych, nędza starych - nie chcemy takiego społeczeństwa! - skandowali protestujący w Lyonie.

Jednocześnie we Francji, gdzie rozgrywany jest turniej Euro 2016, trwa seria strajków również przeciwko reformie pracy. Na kolei strajkowało we wtorek 7,3 proc. pracowników; strajkuje też port w Marsylii. CGT podało, że strajkują także pracownicy sektora energetycznego, co spowodowało zmniejszoną produkcję prądu w niektórych elektrowniach i przerwy w dostawach liniami wysokiego napięcia w regionie paryskim.

Osobno - z powodów związanych z warunkami pracy w firmie - strajkują piloci Air France, co zmusiło linie do odwołania 20 proc. lotów.

Fala protestów jest reakcją na forsowanie przez socjalistyczny rząd prezydenta Francois Hollande'a niepopularnej reformy prawa pracy. Otwiera ona drogę do przedłużenia tygodnia pracy z obecnych 35 do 48 godzin, a dnia pracy w różnych przypadkach do 12 godzin. Rząd uzasadnia potrzebę liberalizacji kodeksu pracy koniecznością przystosowania francuskich przedsiębiorstw do międzynarodowej konkurencji.

Projekt zmian w ustawodawstwie przewiduje też pewne ułatwienia dla pracodawców dotyczące zwolnień i związanych z nimi odpraw, a także osłabienie praw związkowych, by zaradzić rekordowemu bezrobociu sięgającemu 10 proc. Rząd odmawia wycofania się z reformy, którą przeprowadził przez niższą izbę mimo sprzeciwu większości. Obecnie reformą zajmuje się Senat.

(mn)